Rozdział 24
*tydzień później*
-Eliza ile można na Ciebie czekać spóźnimy się! - męski głos dobiegł mnie ze schodów.
- Już idę, moment moment! - biegałam po pokoju zdenerwowana.
Niby minął tydzień, a troszkę się u mnie pozmieniało. Chłopcy grali już swoje pierwsze koncerty w Londynie. Oczywiście, poszłam na dwa z nich, by zobaczyć jaki zrobią show. Zdziwiło mnie zachowanie fanek, cokolwiek by nie zrobili to one piszczały. Każda z nich zrobiłaby pewnie wszystko by być na moim miejscu. Niestety, razem ze mną, a wręcz koło mnie siedziała zawsze Perrie. Danielle nie miała czasu, by przyjść na żaden występ. Ale nagrałam jej i później oglądnęła. Poznałam także resztę zespołu Little Mix. Jesy, Jade oraz Leigh-Anne, dziewczyny okazały się bardzo miłe i w porządku i nie zaprzeczę, uwielbiałam z nimi rozmawiać. Można się było posikać ze śmiechu.
- El! błagam pośpiesz się!- tata nie przestawał krzyczeć.
Rozglądnęłam się ostatni raz po swoim pokoju, czy niczego nie zapomniałam. Wszystko wyglądało w miarę ok. Zbiegłam po schodach na dół, gdzie czekał już na mnie zdenerwowany tata.
- Wszystko wzięłaś? Sprawdziłaś dokładnie?
-Tak... Tak mi się wydaje...
Nałożyłam na siebie kurtkę i założyłam buty. W sumie, Londyńska pogoda ostatnio była bardzo dobra, ale tutaj jest wszystko możliwe. Teraz świeci słońce, a za pięć minut będzie niemiłosiernie padać deszcz. Tata wziął moje bagaże, a ja schowałam do torebki telefon i portfel . Wręcz wybiegliśmy przed dom, gdzie czekała na nas już taksówka. Zapakowaliśmy wszystko do bagażnika i ruszyliśmy na lotnisko.
- Cieszysz się na ten wyjazd? - zaczął zagadywać tata.
- Sama nie wiem... Zobaczymy jak będzie. - posłałam mu ciepły uśmiech.
Rozmowa się zakończyła. Po 30 minutach byliśmy na lotnisku. Kierowca pomógł mi wyciągnąć moje rzeczy. I wrócił do auta.
- Odprowadzić Cię? - ojciec miał łzy w oczach.
- Jestem już dużą dziewczynką tato. - jego wzruszenie mi się udzieliło.
- Uważaj na siebie. Dzwoń codziennie i spełnij marzenia! -przytulił mnie mocno.
- Obiecuję. A ty dbaj o siebie i nie przepracuj się. - po moim policzku poleciała pojedyncza łza.
Nie mogliśmy się oderwać od siebie. Będę za nim tęsknić i to bardzo. W końcu wsiadł do taksówki i odjechał. Stałam jeszcze chwilę patrząc na odjeżdżającą czerwoną taksówkę, w końcu wróciłam do świata rzeczywistego. Zarzuciłam torbę na ramię, a walizkę ciągnęłam za sobą. Wchodząc na lotnisko zaczęłam się rozglądać za tłumem nastolatek, trudno by było je przegapić. Udałam się w tamtym kierunku. Jeden z ochroniarzy chłopaków, gdy tylko mnie zobaczył podszedł i zabrał moje bagaże. Podziękowałam mu uśmiechem i szukałam wzrokiem dziewczyn, ponieważ chłopcy robili zdjęcia z fanami.
-El, tutaj! - dobiegł mnie znajomy głos.
Eleanor skakała i machała rękoma bym ją zauważyła. Podbiegłam do niej i przywitałam się.
- A gdzie Dan? Jeszcze jej nie ma?- podniosłam pytająco brwi.
- Wiesz, ona tańczy, ma też swoich fanów. Kilka dziewczyn poprosiło ją by do nich podeszła więc zostawiła mnie tu samą. - mówiła rozbawiona - A o swoją blond przyjaciółkę nie zapytasz? - zaśmiała się ironicznie.
- Oh, przepraszam. - zaczęłam oglądać paznokcie u rąk - Ojej! złamał mi się paznokieć co ja teraz zrobię?
- Do lekarza już! - El starała się być poważna.
- Oh, to wezwij tutaj lekarza, a najlepiej zanieś mnie na rękach. Jeszcze się przemęczę!- parodiowałam dziewczynę.
Nie wytrzymałyśmy i wybuchnęłyśmy donośnym śmiechem. Kilka par oczu zwróciło się na nas. Ludzie patrzyli się jakbyśmy zjadły im co najmniej ostatnie gofry.
Z tłumu wyłoniło się 5 sylwetek w tym jedna damska. Uśmiechnięci od ucha do ucha maszerowali w naszym kierunku. Lou od razu podszedł do Eleanor, ale nie wyglądał na zadowolonego. Czyżby coś się stało? Liam stał z Dan, a Harry gdzieś znowu znikł. Horan do mnie podbiegł i się uśmiechnął.
- Jedziemy do Dublina, rozumiesz? W końcu znowu spotkam mamę, całą rodzinę! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę i jak za nimi bardzo tęskniłem! - przytulił mnie mocno.
- Niall, też się cieszę, ale to nie znaczy, że musisz mnie miażdżyć! Nie mam czym oddychać!
- Przepraszam! - puścił mnie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Nasz wspaniały humor został niestety zniszczony, przez parę wyłaniającą się z oddali. Tą blond czuprynę widać było z dwóch kilometrów. Irlandczyk popatrzył się na mnie, a ja na niego.
- Idziemy szukać Harrego? - miałam nadzieje, że mój błagalny ton pomorze.
- Niestety nie musimy, już idzie do nas... - lekko się skrzywił.
Loczkowaty był jakiś smutny. Mogłabym wręcz powiedzieć, że ma łzy w oczach. Podszedł do nas i stanął bez ruchu patrząc się w ziemię.
- Wszystko ok?- szepnęłam mu na ucho.
- Opowiem Ci w samolocie, obiecuje. - wymusił uśmiech.
Martwiłam się o niego. Był przemęczony koncertami, a teraz jeszcze ma jakieś zmartwienie.
Patrzyłam w przestrzeń i wsłuchiwałam się w bezsensowną rozmowę chłopców. W wejściu lotniska pojawił się Paul i Max z walizkami. Im chyba też dopisywał dobry humor.
- Zbieramy się! - krzyknął menadżer.
Rozejrzałam się do o koła. Liam z Danielle całowali się, Louis z Eleanor przytulali, Perrie wręcz narzucała się Zaynowi całując go, przytulając, płacząc i nie wiadomo co jeszcze. Harry stał nieruchomo wpatrując się w "parkę numer 2", głodomór rozmawiał z Paulem, a jego syn szedł w moją stronę.
- Lecisz z nami? - spytałam zdziwiona.
- Nie cieszysz się? - odrzekł uśmiechnięty.
- Bardzo, będzie miał mi kto dotrzymać towarzystwa.
- Wchodzimy! - rozległ się donośny głos.
Cała nasza ósemka, oraz ochrona zaczęła się przemieszczać do odprawy. Dziewczyny zostały machając nam, widziałam ich pojedyncze łzy spływając po policzkach.
Zayn, Liam, Niall oraz Max wyprzedzili nas i weszli na odprawę pierwsi.
- Musisz mi to robić? - szepnął wkurzony Hazza.
Odwróciłam się nieznacznie i sprawdziłam do kogo mówi. Louis szedł z spuszczoną głową, loczkowaty mówił wprost do niego. Starałam się nie przysłuchiwać ich rozmowie, ale moja ciekawość zwyciężyła nad rozsądkiem.
- Wiesz, że tego nie lubię, ale muszę... Zresztą kocham ją. - Tomlinson w końcu przerwał milczenie.
Nic, nie rozumiałam z tej rozmowy. Ale byłam przekonana, że już nie długo wszystkiego się dowiem. Odprawa, poszła bardzo szybko. Nim się obejrzałam, już wchodziliśmy do prywatnego samolotu 1D.
Widzieliście, może kiedyś filmy amerykańskie gdzie te samoloty mają takie mega drogie i ekskluzywne wyposażenie? Właśnie takim miałam lecieć. Zaniemówiłam wręcz z wrażenia, z moich ust wyrwało się tylko ciche "WOW"
- Fajny nie? I wiesz jaką ma wielką lodówkę pełną jedzenia! - Minął mnie Niall klepiąc po ramieniu.
Gdy już wróciłam do świata żywych weszłam powoli do środka rozglądając się dokładnie. Siadłam na najbliższym fotelu i zapięłam pasy. Mieliśmy lecieć tylko do Dublina, ale miałam zamiar przespać tą podróż. Kilka ostatnich dni i przygotowań do trasy mnie wykończyło. Zaczęłam szukać w swoim bagażu słuchawek i mp3.
- Czego szukasz? - ktoś usiadł koło mnie. Ten głos niestety rozpoznam wszędzie.
- Sprzętu muzycznego. - burknęłam.
Mulat nachylił się nade mną i przede mną otworzył tableta wmontowanego w siedzenie.
- Słuchawki są w kieszonce pod spodem. - ukazał swoje perfekcyjnie białe zęby.
- Mhm, dziękuje. Ale tutaj nie ma za pewne muzyki jakiej ja słucham. - nie zaprzestałam swoich poszukiwań.
- Racja... Poproszę by na następny lot zgrali wszystkie Twoje piosenki... Ale może to i lepiej, że nie możesz tego znaleźć. - delikatnie odłożył moją torebkę na bok. - Możemy porozmawiać?
- Sądzę, że nie mamy o czym. Dla mnie sprawa jest bardzo jasna...- spojrzałam mu prosto w oczy. - Masz dziewczynę, a ja nikomu nie będę rozwalać związku... Więc jeśli możesz, to odejdź są tu także inne miejsca.
- Nic nie rozumiesz... Daj mi to wytłumaczyć, to wszystko jest inne niż Ci się wydaje.
- Nie Zayn, bardzo dobrze rozumiem... - czułam łzy napływające mi do oczu. - A teraz proszę idź stąd.
Chłopak popatrzył na mnie z dziwną miną. Odłożył moją torebkę na fotel i odszedł. Po kilku minutach w głośnikach rozbrzmiał melodyjny głos stewardesy, żeby zapiąć pasy bo będziemy startować. Znalazłam moje zguby, podpięłam słuchawki i odłączyłam się od świata istot żywych.
Spojrzałam jeszcze, przez okienko na pomniejszające się budowle, jakże pięknego Londynu. I kto by pomyślał, że przez tak krótki czas tyle się u mnie zmieni... Rozłożyłam fotel i zamknęłam oczy, delektując się idealnym głosem GrubSona. Lecz nie było mi długo rozkoszować się tą jakże idealną chwilą. Szarpnięcie słuchawki i piękne zielone oczy natychmiast mnie ożywiły.
- Harry. Chcę spać! - zabrałam mu słuchawkę.
- Mogę z Tobą posiedzieć? Nie chce być sam. - uśmiechnął się delikatnie.
- Jasne... Chcesz posłuchać mojej muzyki? - podałam mu słuchawkę.
Włożył ją do ucha. oparłam się o jego ramię, a on położył swoją głowę na mojej. Siedzieliśmy tak dość długą chwilę. Gdy nagle na odtwarzaczu pojawił się tytuł "Naprawimy to". Zaczęłam nucić razem z wokalistą, a Hazza starał się mi robić za podkład.
- Przetłumaczysz mi tą piosenkę? Albo powiesz chociaż o czym jest?
- Jest o tym, że cokolwiek się stanie. Można to naprawić. Ktoś Cię weźmie za rękę i sprowadzi na taką drogę byś był szczęśliwy, że musisz mieć wiarę, że wszystko w swoim życiu możesz zmienić jeśli masz na tle nadziei i wiary. - powiedziałam wsłuchując się w kolejne nuty.
Styles przytakiwał mi tylko i wrócił do nucenia, a ja do swojej poprzedniej pozycji.
Nie wiem ile czasu mogło minąć, ale wyrwał mnie z snu delikatny głos Liama. Spałam na dwóch rozłożonych fotelach, przykryta kocem.
- Elizabet.. Ej, mała. Lądujemy zapnij pasy. - pogłaskał mnie po głowie i odszedł.
Przywróciłam fotele do pozycji siedzącej i wykonałam czynność zleconą mi przez Payna. Swój sprzęt grający wrzuciłam z powrotem do torebki. Słyszałam podniecającego się Horana gdzieś z przodu, który piszczał jak mała dziewczynka. Co się dziwić, tak dawno nie widział się z rodziną.
Samolot przystępował do lądowania. Lot powoli się obniżał, aż lekko nami wstrząsnęło i byliśmy już na lotnisku w Dublinie. Wzięłam swój podręczny bagaż i szłam za chłopakami.
- Co dziś robimy, żeby fanki nas nie poznały? - zapytał dość głośno Lou, schodząc po kolejnych schodkach.
- Ale ja chce do moich Irlandzkich fanek! - krzynął Niall
- A ja chce słyszeć i żyć jeszcze trochę. - mruknął Marchewkowy.
- Niall, mają rację. - odezwał się Daddy .- wyjdziemy jutro do fanek masz moje słowo.
Blondas pomruczał coś pod nosem ale w końcu przystał na propozycje.
- Dobra... Lou ubierz full capa i skarpetki oraz nike. Nie domyślą się, że to ty. - zaczął Paul - Harry włosy pod czapkę, bluza i spodnie trochę wyżej! Liam, maska Batmana. Zayn klasycznie kaptur, okulary i schowaj te dziary! Niall peruka i okulary powinny nam starczyć. - rozdał rzeczy chłopakom i spojrzał na mnie.
- Dlaczego się tak na mnie patrzysz? Nie podoba mi się to!
- Jeśli Ciebie rozpoznają to ich również... Przykro mi musisz się poświęcić. Zresztą ty - wskazał na Maxa - również. Elizabet myślę, że po prostu się przebierz bardziej sportowo i ubierz okulary a nikt Cię nie rozpozna. Synu, przykro mi to stwierdzić ale musisz rozczochrać te włosy i dać bardziej na oczy. Jeśli spuścisz głowę, wszystko powinno się udać.
- A ty? - popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Wyjdę dopiero gdy będziecie już w aucie. Powiem, że chłopcy zaraz wyjdą do fanów i ucieknę by mnie nie z taranowały.
- Nienawidzę, oszukiwać naszych fanów. - westchnął głęboko Liam.
Chłopcy poinstruowali mnie dokładnie jak mam się zachowywać i gdy wszyscy byli już gotowi, wtopiliśmy się w tłum rozdzielając się. Wyciągnęłam swój telefon i udawałam osobę piszącą sms, cały czas jednak zerkałam na boki rozglądając się za resztą. Wiedziałam gdzie mieliśmy się spotkać, ale to była jednak dość duża przestrzeń i mogłam nie trafić. Szłam kilka metrów od Maxa.
- Widzisz tego gościa jest strasznie podobny do Louisa! - wrzasnęła jakaś nastolatka.
Stanęłam kawałek od niej i czekałam na spostrzeżenia drugiej z zapartym tchem
- Kobieto... Ma nike i fullcapa, to na pewno nie Lou.
Odetchnęłam głęboko i zaczęłam szukać głównego wyjścia. Zaczęłam szukać swoich przyjaciół ale nigdzie nikogo nie widziałam. Wszędzie do o koła mnie pełno ludzi. Czyżbym się zgubiła? Coraz bardziej zdezorientowana i zdenerwowana szukałam znajomych mi postaci.
- Chodź za mną, nic bój się. - Malik szepnął mi nad uchem i szybkim krokiem zaczął mi znikać z oczu.
Chcąc czy nie chcąc. Musiałam za nim iść. Inaczej mogłam się tu zgubić lub zostać na zawsze. Czarne auto stało przed samym wejściem. Drzwi były otwarte, a w środku siedziały tylko dwie osoby. Wgramoliłam się do auta i trzasnęłam drzwiami.
- Dlatego sądzę, że sława jest cholernie trudna... - spoglądałam przez okno na zbliżające się postaci.
- Nawet nie wiesz jak... - westchnął głośno Louis.
Poczekaliśmy jeszcze chwilę, aż wszyscy się zbiorą i auto ruszyło w stronę hotelu. Jechaliśmy z pół godzinki. Gdy nagle tłum fanek stojących przed budynkiem wstrzymał ruch.
- Jedź od tyłu! Wejdziemy tylnym wejściem. - zaproponował Hazza.
Auto skręciło w boczną alejkę i już po chwili spokojnie wyciągaliśmy swoje bagaże z poszczególnych pojazdów. Hotel był ogromny i bardzo luksusowy. Pokoje bardzo duże , z pięknymi widokami i dużymi balkonami. Niestety mój balkon był od strony drogi co oznaczało, że będę kogoś męczyła swoimi wizytami na papieroska. Położyłam się na łóżku i patrzyłam bezsensownie w sufit. Miałam spędzić tyle czasu poza domem. Cały czas w podróży. Czy ja jestem nauczona do takiego trybu życia? Czy mi to pasuje, odpowiada? Teraz to już nie miało najmniejszego znaczenia, byłam na to wręcz skazana. Wstałam z łóżka i otworzyłam walizkę. Znalazłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy jak kosmetyki oraz luźny strój i udałam się do łazienki. Wzięłam długą relaksującą kąpiel. Ubrałam się w szare dresy i czarną bluzkę z napisem "I will never be perfect". Mokre włosy związałam w warkocza na bok. W torebce znalazłam dobrze schowane przeze mnie papierosy. Wrzuciłam je wraz z zapalniczką do kieszonki i wyszłam szukać odpowiedniego pokoju. Na przeciwko mnie gościł Harry pod numerem 69 , obok niego Lou pod 68 , koło mnie jeden pokój zajmowali Max i Liam z numerem 70, nie miałam pojęcia gdzie była zakwaterowana reszta. Więc pokoje, które spełniały moje wymagania to 68 oraz 69. Wybrałam ten drugi i zapukałam delikatnie. Nikt mi nie odpowiedział więc weszłam. Widziałam zarysy jakiś kształtów na balkonie. Podeszłam więc i otworzyłam drzwi. Nie wierzyłam w to co widzę. Przetarłam oczy kilka razy, ale nic się nie zmieniło...
* * *
Dodaje bo święta. Nie wiem jak to teraz będzie. Już się pojawiają
rzadko rozdziały a testy coraz bliżej. Postaram się jak
najczęściej ale zobaczymy co z tego wyjdzie...
Można dodawać do obserwowanych @withoutxlove
- Już idę, moment moment! - biegałam po pokoju zdenerwowana.
Niby minął tydzień, a troszkę się u mnie pozmieniało. Chłopcy grali już swoje pierwsze koncerty w Londynie. Oczywiście, poszłam na dwa z nich, by zobaczyć jaki zrobią show. Zdziwiło mnie zachowanie fanek, cokolwiek by nie zrobili to one piszczały. Każda z nich zrobiłaby pewnie wszystko by być na moim miejscu. Niestety, razem ze mną, a wręcz koło mnie siedziała zawsze Perrie. Danielle nie miała czasu, by przyjść na żaden występ. Ale nagrałam jej i później oglądnęła. Poznałam także resztę zespołu Little Mix. Jesy, Jade oraz Leigh-Anne, dziewczyny okazały się bardzo miłe i w porządku i nie zaprzeczę, uwielbiałam z nimi rozmawiać. Można się było posikać ze śmiechu.
- El! błagam pośpiesz się!- tata nie przestawał krzyczeć.
Rozglądnęłam się ostatni raz po swoim pokoju, czy niczego nie zapomniałam. Wszystko wyglądało w miarę ok. Zbiegłam po schodach na dół, gdzie czekał już na mnie zdenerwowany tata.
- Wszystko wzięłaś? Sprawdziłaś dokładnie?
-Tak... Tak mi się wydaje...
Nałożyłam na siebie kurtkę i założyłam buty. W sumie, Londyńska pogoda ostatnio była bardzo dobra, ale tutaj jest wszystko możliwe. Teraz świeci słońce, a za pięć minut będzie niemiłosiernie padać deszcz. Tata wziął moje bagaże, a ja schowałam do torebki telefon i portfel . Wręcz wybiegliśmy przed dom, gdzie czekała na nas już taksówka. Zapakowaliśmy wszystko do bagażnika i ruszyliśmy na lotnisko.
- Cieszysz się na ten wyjazd? - zaczął zagadywać tata.
- Sama nie wiem... Zobaczymy jak będzie. - posłałam mu ciepły uśmiech.
Rozmowa się zakończyła. Po 30 minutach byliśmy na lotnisku. Kierowca pomógł mi wyciągnąć moje rzeczy. I wrócił do auta.
- Odprowadzić Cię? - ojciec miał łzy w oczach.
- Jestem już dużą dziewczynką tato. - jego wzruszenie mi się udzieliło.
- Uważaj na siebie. Dzwoń codziennie i spełnij marzenia! -przytulił mnie mocno.
- Obiecuję. A ty dbaj o siebie i nie przepracuj się. - po moim policzku poleciała pojedyncza łza.
Nie mogliśmy się oderwać od siebie. Będę za nim tęsknić i to bardzo. W końcu wsiadł do taksówki i odjechał. Stałam jeszcze chwilę patrząc na odjeżdżającą czerwoną taksówkę, w końcu wróciłam do świata rzeczywistego. Zarzuciłam torbę na ramię, a walizkę ciągnęłam za sobą. Wchodząc na lotnisko zaczęłam się rozglądać za tłumem nastolatek, trudno by było je przegapić. Udałam się w tamtym kierunku. Jeden z ochroniarzy chłopaków, gdy tylko mnie zobaczył podszedł i zabrał moje bagaże. Podziękowałam mu uśmiechem i szukałam wzrokiem dziewczyn, ponieważ chłopcy robili zdjęcia z fanami.
-El, tutaj! - dobiegł mnie znajomy głos.
Eleanor skakała i machała rękoma bym ją zauważyła. Podbiegłam do niej i przywitałam się.
- A gdzie Dan? Jeszcze jej nie ma?- podniosłam pytająco brwi.
- Wiesz, ona tańczy, ma też swoich fanów. Kilka dziewczyn poprosiło ją by do nich podeszła więc zostawiła mnie tu samą. - mówiła rozbawiona - A o swoją blond przyjaciółkę nie zapytasz? - zaśmiała się ironicznie.
- Oh, przepraszam. - zaczęłam oglądać paznokcie u rąk - Ojej! złamał mi się paznokieć co ja teraz zrobię?
- Do lekarza już! - El starała się być poważna.
- Oh, to wezwij tutaj lekarza, a najlepiej zanieś mnie na rękach. Jeszcze się przemęczę!- parodiowałam dziewczynę.
Nie wytrzymałyśmy i wybuchnęłyśmy donośnym śmiechem. Kilka par oczu zwróciło się na nas. Ludzie patrzyli się jakbyśmy zjadły im co najmniej ostatnie gofry.
Z tłumu wyłoniło się 5 sylwetek w tym jedna damska. Uśmiechnięci od ucha do ucha maszerowali w naszym kierunku. Lou od razu podszedł do Eleanor, ale nie wyglądał na zadowolonego. Czyżby coś się stało? Liam stał z Dan, a Harry gdzieś znowu znikł. Horan do mnie podbiegł i się uśmiechnął.
- Jedziemy do Dublina, rozumiesz? W końcu znowu spotkam mamę, całą rodzinę! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę i jak za nimi bardzo tęskniłem! - przytulił mnie mocno.
- Niall, też się cieszę, ale to nie znaczy, że musisz mnie miażdżyć! Nie mam czym oddychać!
- Przepraszam! - puścił mnie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Nasz wspaniały humor został niestety zniszczony, przez parę wyłaniającą się z oddali. Tą blond czuprynę widać było z dwóch kilometrów. Irlandczyk popatrzył się na mnie, a ja na niego.
- Idziemy szukać Harrego? - miałam nadzieje, że mój błagalny ton pomorze.
- Niestety nie musimy, już idzie do nas... - lekko się skrzywił.
Loczkowaty był jakiś smutny. Mogłabym wręcz powiedzieć, że ma łzy w oczach. Podszedł do nas i stanął bez ruchu patrząc się w ziemię.
- Wszystko ok?- szepnęłam mu na ucho.
- Opowiem Ci w samolocie, obiecuje. - wymusił uśmiech.
Martwiłam się o niego. Był przemęczony koncertami, a teraz jeszcze ma jakieś zmartwienie.
Patrzyłam w przestrzeń i wsłuchiwałam się w bezsensowną rozmowę chłopców. W wejściu lotniska pojawił się Paul i Max z walizkami. Im chyba też dopisywał dobry humor.
- Zbieramy się! - krzyknął menadżer.
Rozejrzałam się do o koła. Liam z Danielle całowali się, Louis z Eleanor przytulali, Perrie wręcz narzucała się Zaynowi całując go, przytulając, płacząc i nie wiadomo co jeszcze. Harry stał nieruchomo wpatrując się w "parkę numer 2", głodomór rozmawiał z Paulem, a jego syn szedł w moją stronę.
- Lecisz z nami? - spytałam zdziwiona.
- Nie cieszysz się? - odrzekł uśmiechnięty.
- Bardzo, będzie miał mi kto dotrzymać towarzystwa.
- Wchodzimy! - rozległ się donośny głos.
Cała nasza ósemka, oraz ochrona zaczęła się przemieszczać do odprawy. Dziewczyny zostały machając nam, widziałam ich pojedyncze łzy spływając po policzkach.
Zayn, Liam, Niall oraz Max wyprzedzili nas i weszli na odprawę pierwsi.
- Musisz mi to robić? - szepnął wkurzony Hazza.
Odwróciłam się nieznacznie i sprawdziłam do kogo mówi. Louis szedł z spuszczoną głową, loczkowaty mówił wprost do niego. Starałam się nie przysłuchiwać ich rozmowie, ale moja ciekawość zwyciężyła nad rozsądkiem.
- Wiesz, że tego nie lubię, ale muszę... Zresztą kocham ją. - Tomlinson w końcu przerwał milczenie.
Nic, nie rozumiałam z tej rozmowy. Ale byłam przekonana, że już nie długo wszystkiego się dowiem. Odprawa, poszła bardzo szybko. Nim się obejrzałam, już wchodziliśmy do prywatnego samolotu 1D.
Widzieliście, może kiedyś filmy amerykańskie gdzie te samoloty mają takie mega drogie i ekskluzywne wyposażenie? Właśnie takim miałam lecieć. Zaniemówiłam wręcz z wrażenia, z moich ust wyrwało się tylko ciche "WOW"
- Fajny nie? I wiesz jaką ma wielką lodówkę pełną jedzenia! - Minął mnie Niall klepiąc po ramieniu.
Gdy już wróciłam do świata żywych weszłam powoli do środka rozglądając się dokładnie. Siadłam na najbliższym fotelu i zapięłam pasy. Mieliśmy lecieć tylko do Dublina, ale miałam zamiar przespać tą podróż. Kilka ostatnich dni i przygotowań do trasy mnie wykończyło. Zaczęłam szukać w swoim bagażu słuchawek i mp3.
- Czego szukasz? - ktoś usiadł koło mnie. Ten głos niestety rozpoznam wszędzie.
- Sprzętu muzycznego. - burknęłam.
Mulat nachylił się nade mną i przede mną otworzył tableta wmontowanego w siedzenie.
- Słuchawki są w kieszonce pod spodem. - ukazał swoje perfekcyjnie białe zęby.
- Mhm, dziękuje. Ale tutaj nie ma za pewne muzyki jakiej ja słucham. - nie zaprzestałam swoich poszukiwań.
- Racja... Poproszę by na następny lot zgrali wszystkie Twoje piosenki... Ale może to i lepiej, że nie możesz tego znaleźć. - delikatnie odłożył moją torebkę na bok. - Możemy porozmawiać?
- Sądzę, że nie mamy o czym. Dla mnie sprawa jest bardzo jasna...- spojrzałam mu prosto w oczy. - Masz dziewczynę, a ja nikomu nie będę rozwalać związku... Więc jeśli możesz, to odejdź są tu także inne miejsca.
- Nic nie rozumiesz... Daj mi to wytłumaczyć, to wszystko jest inne niż Ci się wydaje.
- Nie Zayn, bardzo dobrze rozumiem... - czułam łzy napływające mi do oczu. - A teraz proszę idź stąd.
Chłopak popatrzył na mnie z dziwną miną. Odłożył moją torebkę na fotel i odszedł. Po kilku minutach w głośnikach rozbrzmiał melodyjny głos stewardesy, żeby zapiąć pasy bo będziemy startować. Znalazłam moje zguby, podpięłam słuchawki i odłączyłam się od świata istot żywych.
Spojrzałam jeszcze, przez okienko na pomniejszające się budowle, jakże pięknego Londynu. I kto by pomyślał, że przez tak krótki czas tyle się u mnie zmieni... Rozłożyłam fotel i zamknęłam oczy, delektując się idealnym głosem GrubSona. Lecz nie było mi długo rozkoszować się tą jakże idealną chwilą. Szarpnięcie słuchawki i piękne zielone oczy natychmiast mnie ożywiły.
- Harry. Chcę spać! - zabrałam mu słuchawkę.
- Mogę z Tobą posiedzieć? Nie chce być sam. - uśmiechnął się delikatnie.
- Jasne... Chcesz posłuchać mojej muzyki? - podałam mu słuchawkę.
Włożył ją do ucha. oparłam się o jego ramię, a on położył swoją głowę na mojej. Siedzieliśmy tak dość długą chwilę. Gdy nagle na odtwarzaczu pojawił się tytuł "Naprawimy to". Zaczęłam nucić razem z wokalistą, a Hazza starał się mi robić za podkład.
- Przetłumaczysz mi tą piosenkę? Albo powiesz chociaż o czym jest?
- Jest o tym, że cokolwiek się stanie. Można to naprawić. Ktoś Cię weźmie za rękę i sprowadzi na taką drogę byś był szczęśliwy, że musisz mieć wiarę, że wszystko w swoim życiu możesz zmienić jeśli masz na tle nadziei i wiary. - powiedziałam wsłuchując się w kolejne nuty.
Styles przytakiwał mi tylko i wrócił do nucenia, a ja do swojej poprzedniej pozycji.
Nie wiem ile czasu mogło minąć, ale wyrwał mnie z snu delikatny głos Liama. Spałam na dwóch rozłożonych fotelach, przykryta kocem.
- Elizabet.. Ej, mała. Lądujemy zapnij pasy. - pogłaskał mnie po głowie i odszedł.
Przywróciłam fotele do pozycji siedzącej i wykonałam czynność zleconą mi przez Payna. Swój sprzęt grający wrzuciłam z powrotem do torebki. Słyszałam podniecającego się Horana gdzieś z przodu, który piszczał jak mała dziewczynka. Co się dziwić, tak dawno nie widział się z rodziną.
Samolot przystępował do lądowania. Lot powoli się obniżał, aż lekko nami wstrząsnęło i byliśmy już na lotnisku w Dublinie. Wzięłam swój podręczny bagaż i szłam za chłopakami.
- Co dziś robimy, żeby fanki nas nie poznały? - zapytał dość głośno Lou, schodząc po kolejnych schodkach.
- Ale ja chce do moich Irlandzkich fanek! - krzynął Niall
- A ja chce słyszeć i żyć jeszcze trochę. - mruknął Marchewkowy.
- Niall, mają rację. - odezwał się Daddy .- wyjdziemy jutro do fanek masz moje słowo.
Blondas pomruczał coś pod nosem ale w końcu przystał na propozycje.
- Dobra... Lou ubierz full capa i skarpetki oraz nike. Nie domyślą się, że to ty. - zaczął Paul - Harry włosy pod czapkę, bluza i spodnie trochę wyżej! Liam, maska Batmana. Zayn klasycznie kaptur, okulary i schowaj te dziary! Niall peruka i okulary powinny nam starczyć. - rozdał rzeczy chłopakom i spojrzał na mnie.
- Dlaczego się tak na mnie patrzysz? Nie podoba mi się to!
- Jeśli Ciebie rozpoznają to ich również... Przykro mi musisz się poświęcić. Zresztą ty - wskazał na Maxa - również. Elizabet myślę, że po prostu się przebierz bardziej sportowo i ubierz okulary a nikt Cię nie rozpozna. Synu, przykro mi to stwierdzić ale musisz rozczochrać te włosy i dać bardziej na oczy. Jeśli spuścisz głowę, wszystko powinno się udać.
- A ty? - popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Wyjdę dopiero gdy będziecie już w aucie. Powiem, że chłopcy zaraz wyjdą do fanów i ucieknę by mnie nie z taranowały.
- Nienawidzę, oszukiwać naszych fanów. - westchnął głęboko Liam.
Chłopcy poinstruowali mnie dokładnie jak mam się zachowywać i gdy wszyscy byli już gotowi, wtopiliśmy się w tłum rozdzielając się. Wyciągnęłam swój telefon i udawałam osobę piszącą sms, cały czas jednak zerkałam na boki rozglądając się za resztą. Wiedziałam gdzie mieliśmy się spotkać, ale to była jednak dość duża przestrzeń i mogłam nie trafić. Szłam kilka metrów od Maxa.
- Widzisz tego gościa jest strasznie podobny do Louisa! - wrzasnęła jakaś nastolatka.
Stanęłam kawałek od niej i czekałam na spostrzeżenia drugiej z zapartym tchem
- Kobieto... Ma nike i fullcapa, to na pewno nie Lou.
Odetchnęłam głęboko i zaczęłam szukać głównego wyjścia. Zaczęłam szukać swoich przyjaciół ale nigdzie nikogo nie widziałam. Wszędzie do o koła mnie pełno ludzi. Czyżbym się zgubiła? Coraz bardziej zdezorientowana i zdenerwowana szukałam znajomych mi postaci.
- Chodź za mną, nic bój się. - Malik szepnął mi nad uchem i szybkim krokiem zaczął mi znikać z oczu.
Chcąc czy nie chcąc. Musiałam za nim iść. Inaczej mogłam się tu zgubić lub zostać na zawsze. Czarne auto stało przed samym wejściem. Drzwi były otwarte, a w środku siedziały tylko dwie osoby. Wgramoliłam się do auta i trzasnęłam drzwiami.
- Dlatego sądzę, że sława jest cholernie trudna... - spoglądałam przez okno na zbliżające się postaci.
- Nawet nie wiesz jak... - westchnął głośno Louis.
Poczekaliśmy jeszcze chwilę, aż wszyscy się zbiorą i auto ruszyło w stronę hotelu. Jechaliśmy z pół godzinki. Gdy nagle tłum fanek stojących przed budynkiem wstrzymał ruch.
- Jedź od tyłu! Wejdziemy tylnym wejściem. - zaproponował Hazza.
Auto skręciło w boczną alejkę i już po chwili spokojnie wyciągaliśmy swoje bagaże z poszczególnych pojazdów. Hotel był ogromny i bardzo luksusowy. Pokoje bardzo duże , z pięknymi widokami i dużymi balkonami. Niestety mój balkon był od strony drogi co oznaczało, że będę kogoś męczyła swoimi wizytami na papieroska. Położyłam się na łóżku i patrzyłam bezsensownie w sufit. Miałam spędzić tyle czasu poza domem. Cały czas w podróży. Czy ja jestem nauczona do takiego trybu życia? Czy mi to pasuje, odpowiada? Teraz to już nie miało najmniejszego znaczenia, byłam na to wręcz skazana. Wstałam z łóżka i otworzyłam walizkę. Znalazłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy jak kosmetyki oraz luźny strój i udałam się do łazienki. Wzięłam długą relaksującą kąpiel. Ubrałam się w szare dresy i czarną bluzkę z napisem "I will never be perfect". Mokre włosy związałam w warkocza na bok. W torebce znalazłam dobrze schowane przeze mnie papierosy. Wrzuciłam je wraz z zapalniczką do kieszonki i wyszłam szukać odpowiedniego pokoju. Na przeciwko mnie gościł Harry pod numerem 69 , obok niego Lou pod 68 , koło mnie jeden pokój zajmowali Max i Liam z numerem 70, nie miałam pojęcia gdzie była zakwaterowana reszta. Więc pokoje, które spełniały moje wymagania to 68 oraz 69. Wybrałam ten drugi i zapukałam delikatnie. Nikt mi nie odpowiedział więc weszłam. Widziałam zarysy jakiś kształtów na balkonie. Podeszłam więc i otworzyłam drzwi. Nie wierzyłam w to co widzę. Przetarłam oczy kilka razy, ale nic się nie zmieniło...
* * *
Dodaje bo święta. Nie wiem jak to teraz będzie. Już się pojawiają
rzadko rozdziały a testy coraz bliżej. Postaram się jak
najczęściej ale zobaczymy co z tego wyjdzie...
Można dodawać do obserwowanych @withoutxlove