środa, 27 marca 2013

Rozdział 24

*tydzień później*
-Eliza ile można na Ciebie czekać spóźnimy się! - męski głos dobiegł mnie ze schodów.
- Już idę, moment moment! - biegałam po pokoju zdenerwowana.
Niby minął tydzień, a troszkę się u mnie pozmieniało. Chłopcy grali już swoje pierwsze koncerty w Londynie. Oczywiście, poszłam na dwa z nich, by zobaczyć jaki zrobią show. Zdziwiło mnie zachowanie fanek, cokolwiek by nie zrobili to one piszczały. Każda z nich zrobiłaby pewnie wszystko by być na moim miejscu. Niestety, razem ze mną, a wręcz koło mnie siedziała zawsze Perrie. Danielle nie miała czasu, by przyjść na żaden występ. Ale nagrałam jej i później oglądnęła. Poznałam także resztę zespołu Little Mix. Jesy, Jade oraz Leigh-Anne, dziewczyny okazały się bardzo miłe i w porządku i nie zaprzeczę, uwielbiałam z nimi rozmawiać. Można się było posikać ze śmiechu.
- El! błagam pośpiesz się!- tata nie przestawał krzyczeć.
Rozglądnęłam się ostatni raz po swoim pokoju, czy niczego nie zapomniałam. Wszystko wyglądało w miarę ok. Zbiegłam po schodach na dół, gdzie czekał już na mnie zdenerwowany tata.
- Wszystko wzięłaś? Sprawdziłaś dokładnie?
-Tak... Tak mi się wydaje...
Nałożyłam na siebie kurtkę i założyłam buty. W sumie, Londyńska pogoda ostatnio była bardzo dobra, ale tutaj jest wszystko możliwe. Teraz świeci słońce, a za pięć minut będzie niemiłosiernie padać deszcz. Tata wziął moje bagaże, a ja schowałam do torebki telefon i portfel . Wręcz wybiegliśmy przed dom, gdzie czekała na nas już taksówka. Zapakowaliśmy wszystko do bagażnika i ruszyliśmy na lotnisko.
- Cieszysz się na ten wyjazd? - zaczął zagadywać tata.
- Sama nie wiem... Zobaczymy jak będzie. - posłałam mu ciepły uśmiech.
Rozmowa się zakończyła. Po 30 minutach byliśmy na lotnisku. Kierowca pomógł mi wyciągnąć moje rzeczy. I wrócił do auta.
- Odprowadzić Cię? - ojciec miał łzy w oczach.
- Jestem już dużą dziewczynką tato. - jego wzruszenie mi się udzieliło.
- Uważaj na siebie. Dzwoń codziennie i spełnij marzenia! -przytulił mnie mocno.
- Obiecuję. A ty dbaj o siebie i nie przepracuj się. - po moim policzku poleciała pojedyncza łza.
Nie mogliśmy się oderwać od siebie. Będę za nim tęsknić i to bardzo. W końcu wsiadł do taksówki i odjechał. Stałam jeszcze chwilę patrząc na odjeżdżającą czerwoną taksówkę, w końcu wróciłam do świata rzeczywistego. Zarzuciłam torbę na ramię, a walizkę ciągnęłam za sobą. Wchodząc na lotnisko zaczęłam się rozglądać za tłumem nastolatek, trudno by było je przegapić. Udałam się w tamtym kierunku. Jeden z ochroniarzy chłopaków, gdy tylko mnie zobaczył podszedł i zabrał moje bagaże. Podziękowałam mu uśmiechem i szukałam wzrokiem dziewczyn, ponieważ chłopcy robili zdjęcia z fanami.
-El, tutaj! - dobiegł mnie znajomy głos.
Eleanor skakała i machała rękoma bym ją zauważyła. Podbiegłam do niej i przywitałam się.
- A gdzie Dan? Jeszcze jej nie ma?- podniosłam pytająco brwi.
- Wiesz, ona tańczy, ma też swoich fanów. Kilka dziewczyn poprosiło ją by do nich podeszła więc zostawiła mnie tu samą. - mówiła rozbawiona - A o swoją blond przyjaciółkę nie zapytasz? - zaśmiała się ironicznie.
- Oh, przepraszam. - zaczęłam oglądać paznokcie u rąk - Ojej! złamał mi się paznokieć co ja teraz zrobię?
- Do lekarza już! - El starała się być poważna.
- Oh, to wezwij tutaj lekarza, a najlepiej zanieś mnie na rękach. Jeszcze się przemęczę!- parodiowałam dziewczynę.
Nie wytrzymałyśmy i wybuchnęłyśmy donośnym śmiechem. Kilka par oczu zwróciło się na nas. Ludzie patrzyli się jakbyśmy zjadły im co najmniej ostatnie gofry.
Z tłumu wyłoniło się 5 sylwetek w tym jedna damska. Uśmiechnięci od ucha do ucha maszerowali w naszym kierunku. Lou od razu podszedł do Eleanor, ale nie wyglądał na zadowolonego. Czyżby coś się stało? Liam stał z Dan, a Harry gdzieś znowu znikł. Horan do mnie podbiegł i się uśmiechnął.
- Jedziemy do Dublina, rozumiesz? W końcu znowu spotkam mamę, całą rodzinę! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę i jak za nimi bardzo tęskniłem! - przytulił mnie mocno.
- Niall, też się cieszę, ale to nie znaczy, że musisz mnie miażdżyć! Nie mam czym oddychać!
- Przepraszam! - puścił mnie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Nasz wspaniały humor został niestety zniszczony, przez parę wyłaniającą się z oddali. Tą blond czuprynę widać było z dwóch kilometrów. Irlandczyk popatrzył się na mnie, a ja na niego.
- Idziemy szukać Harrego? - miałam nadzieje, że mój błagalny ton pomorze.
- Niestety nie musimy, już idzie do nas... - lekko się skrzywił.
Loczkowaty był jakiś smutny. Mogłabym wręcz powiedzieć, że ma łzy w oczach. Podszedł do nas i stanął bez ruchu patrząc się w ziemię.
- Wszystko ok?- szepnęłam mu na ucho.
- Opowiem Ci w samolocie, obiecuje. - wymusił uśmiech.
Martwiłam się o niego. Był przemęczony koncertami, a teraz jeszcze ma jakieś zmartwienie.
Patrzyłam w przestrzeń i wsłuchiwałam się w bezsensowną rozmowę chłopców. W wejściu lotniska pojawił się Paul i Max z walizkami. Im chyba też dopisywał dobry humor.
- Zbieramy się! - krzyknął menadżer.
Rozejrzałam się do o koła. Liam z Danielle całowali się, Louis z Eleanor przytulali, Perrie wręcz narzucała się Zaynowi całując go, przytulając, płacząc i nie wiadomo co jeszcze. Harry stał nieruchomo wpatrując się w "parkę numer 2", głodomór rozmawiał z Paulem, a jego syn szedł w moją stronę.
- Lecisz z nami? - spytałam zdziwiona.
- Nie cieszysz się? - odrzekł uśmiechnięty.
- Bardzo, będzie miał mi kto dotrzymać towarzystwa.
- Wchodzimy! - rozległ się donośny głos.
Cała nasza ósemka, oraz ochrona zaczęła się przemieszczać do odprawy. Dziewczyny zostały machając nam, widziałam ich pojedyncze łzy spływając po policzkach.
Zayn, Liam, Niall oraz Max wyprzedzili nas i weszli na odprawę pierwsi.
- Musisz mi to robić? - szepnął wkurzony Hazza.
Odwróciłam się nieznacznie i sprawdziłam do kogo mówi. Louis szedł z spuszczoną głową, loczkowaty mówił wprost do niego. Starałam się nie przysłuchiwać ich rozmowie, ale moja ciekawość zwyciężyła nad rozsądkiem.
- Wiesz, że tego nie lubię, ale muszę... Zresztą kocham ją. - Tomlinson w końcu przerwał milczenie.
Nic, nie rozumiałam z tej rozmowy. Ale byłam przekonana, że już nie długo wszystkiego się dowiem. Odprawa, poszła bardzo szybko. Nim się obejrzałam, już wchodziliśmy do prywatnego samolotu 1D.
Widzieliście, może kiedyś filmy amerykańskie gdzie te samoloty mają takie mega drogie i ekskluzywne wyposażenie? Właśnie takim miałam lecieć. Zaniemówiłam wręcz z wrażenia, z moich ust wyrwało się tylko ciche "WOW"
- Fajny nie? I wiesz jaką ma wielką lodówkę pełną jedzenia! - Minął mnie Niall klepiąc po ramieniu.
Gdy już wróciłam do świata żywych weszłam powoli do środka rozglądając się dokładnie. Siadłam na najbliższym fotelu i zapięłam pasy. Mieliśmy lecieć tylko do Dublina, ale miałam zamiar przespać tą podróż. Kilka ostatnich dni i przygotowań do trasy mnie wykończyło. Zaczęłam szukać w swoim bagażu słuchawek i mp3.
- Czego szukasz? - ktoś usiadł koło mnie. Ten głos niestety rozpoznam wszędzie.
- Sprzętu muzycznego. - burknęłam.
Mulat nachylił się nade mną i przede mną otworzył tableta wmontowanego w siedzenie.
- Słuchawki są w kieszonce pod spodem. - ukazał swoje perfekcyjnie białe zęby.
- Mhm, dziękuje. Ale tutaj nie ma za pewne muzyki jakiej ja słucham. - nie zaprzestałam swoich poszukiwań.
- Racja... Poproszę by na następny lot zgrali wszystkie Twoje piosenki... Ale może to i lepiej, że nie możesz tego znaleźć. - delikatnie odłożył moją torebkę na bok. - Możemy porozmawiać?
- Sądzę, że nie mamy o czym. Dla mnie sprawa jest bardzo jasna...- spojrzałam mu prosto w oczy. - Masz dziewczynę, a ja nikomu nie będę rozwalać związku... Więc jeśli możesz, to odejdź są tu także inne miejsca.
- Nic nie rozumiesz... Daj mi to wytłumaczyć, to wszystko jest inne niż Ci się wydaje.
- Nie Zayn, bardzo dobrze rozumiem... - czułam łzy napływające mi do oczu. - A teraz proszę idź stąd.
Chłopak popatrzył na mnie z dziwną miną. Odłożył moją torebkę na fotel i odszedł. Po kilku minutach w głośnikach rozbrzmiał melodyjny głos stewardesy, żeby zapiąć pasy bo będziemy startować. Znalazłam moje zguby, podpięłam słuchawki i odłączyłam się od świata istot żywych.
Spojrzałam jeszcze, przez okienko na pomniejszające się budowle, jakże pięknego Londynu. I kto by pomyślał, że przez tak krótki czas tyle się u mnie zmieni... Rozłożyłam fotel i zamknęłam oczy, delektując się idealnym głosem GrubSona.  Lecz nie było mi długo rozkoszować się tą jakże idealną chwilą. Szarpnięcie słuchawki i piękne zielone oczy natychmiast mnie ożywiły.
- Harry. Chcę spać! - zabrałam mu słuchawkę.
- Mogę z Tobą posiedzieć? Nie chce być sam. - uśmiechnął się delikatnie.
- Jasne... Chcesz posłuchać mojej muzyki? - podałam mu słuchawkę.
Włożył ją do ucha. oparłam się o jego ramię, a on położył swoją głowę na mojej. Siedzieliśmy tak dość długą chwilę. Gdy nagle na odtwarzaczu pojawił się tytuł "Naprawimy to". Zaczęłam nucić razem z wokalistą, a Hazza starał się mi robić za podkład.
- Przetłumaczysz mi tą piosenkę? Albo powiesz chociaż o czym jest?
- Jest o tym, że cokolwiek się stanie. Można to naprawić. Ktoś Cię weźmie za rękę i sprowadzi na taką drogę byś był szczęśliwy, że musisz mieć wiarę, że wszystko w swoim życiu możesz zmienić jeśli masz na tle nadziei i wiary. - powiedziałam wsłuchując się w kolejne nuty.
 Styles przytakiwał mi tylko i wrócił do nucenia, a ja do swojej poprzedniej pozycji.
Nie wiem ile czasu mogło minąć, ale wyrwał mnie z snu delikatny głos Liama. Spałam na dwóch rozłożonych fotelach, przykryta kocem.
- Elizabet.. Ej, mała. Lądujemy zapnij pasy. - pogłaskał mnie po głowie i odszedł.
Przywróciłam fotele do pozycji siedzącej i wykonałam czynność zleconą mi przez Payna. Swój sprzęt grający wrzuciłam z powrotem do torebki. Słyszałam podniecającego się Horana gdzieś z przodu, który piszczał jak mała dziewczynka. Co się dziwić, tak dawno nie widział się z rodziną.
Samolot przystępował do lądowania. Lot powoli się obniżał, aż lekko nami wstrząsnęło i byliśmy już na lotnisku w Dublinie.  Wzięłam swój podręczny bagaż i szłam za chłopakami.
- Co dziś robimy, żeby fanki nas nie poznały? - zapytał dość głośno Lou, schodząc po kolejnych schodkach.
- Ale ja chce do moich Irlandzkich fanek! - krzynął Niall
- A ja chce słyszeć i żyć jeszcze trochę. - mruknął Marchewkowy.
- Niall, mają rację. - odezwał się Daddy .- wyjdziemy jutro do fanek masz moje słowo.
Blondas pomruczał coś pod nosem ale w końcu przystał na propozycje.
- Dobra... Lou ubierz full capa i skarpetki oraz nike. Nie domyślą się, że to ty. - zaczął Paul - Harry włosy pod czapkę, bluza i spodnie trochę wyżej! Liam, maska Batmana. Zayn klasycznie kaptur, okulary i schowaj te dziary! Niall peruka i okulary powinny nam starczyć. - rozdał rzeczy chłopakom i spojrzał na mnie.
- Dlaczego się tak na mnie patrzysz? Nie podoba mi się to!
- Jeśli Ciebie rozpoznają to ich również... Przykro mi musisz się poświęcić. Zresztą ty - wskazał na Maxa - również. Elizabet myślę, że po prostu się przebierz bardziej sportowo i ubierz okulary a nikt Cię nie rozpozna. Synu, przykro mi to stwierdzić ale musisz rozczochrać te włosy i dać bardziej na oczy. Jeśli spuścisz głowę, wszystko powinno się udać.
- A ty? - popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Wyjdę dopiero gdy będziecie już w aucie. Powiem, że chłopcy zaraz wyjdą do fanów i ucieknę by mnie nie z taranowały.
- Nienawidzę, oszukiwać naszych fanów. - westchnął głęboko Liam.
Chłopcy poinstruowali mnie dokładnie jak mam się zachowywać i gdy wszyscy byli już gotowi, wtopiliśmy się w tłum rozdzielając się. Wyciągnęłam swój telefon i udawałam osobę piszącą sms, cały czas jednak zerkałam na boki rozglądając się za resztą. Wiedziałam gdzie mieliśmy się spotkać, ale to była jednak dość duża przestrzeń i mogłam nie trafić. Szłam kilka metrów od Maxa.
- Widzisz tego gościa jest strasznie podobny do Louisa! - wrzasnęła jakaś nastolatka.
Stanęłam kawałek od niej i czekałam na spostrzeżenia drugiej z zapartym tchem
- Kobieto... Ma nike i fullcapa, to na pewno nie Lou.
Odetchnęłam głęboko i zaczęłam szukać głównego wyjścia. Zaczęłam szukać swoich przyjaciół ale nigdzie nikogo nie widziałam. Wszędzie do o koła mnie pełno ludzi. Czyżbym się zgubiła? Coraz bardziej zdezorientowana i zdenerwowana szukałam znajomych mi postaci.
- Chodź za mną, nic bój się. - Malik szepnął mi nad uchem i szybkim krokiem zaczął mi znikać z oczu.
Chcąc czy nie chcąc. Musiałam za nim iść. Inaczej mogłam się tu zgubić lub zostać na zawsze. Czarne auto stało przed samym wejściem. Drzwi były otwarte, a w środku siedziały tylko dwie osoby. Wgramoliłam się do auta i trzasnęłam drzwiami.
- Dlatego sądzę, że sława jest cholernie trudna... - spoglądałam przez okno na zbliżające się postaci.
- Nawet nie wiesz jak... - westchnął głośno Louis.
Poczekaliśmy jeszcze chwilę, aż wszyscy się zbiorą i auto ruszyło w stronę hotelu. Jechaliśmy z pół godzinki. Gdy nagle tłum fanek stojących przed budynkiem wstrzymał ruch.
- Jedź od tyłu! Wejdziemy tylnym wejściem. - zaproponował Hazza.
Auto skręciło w boczną alejkę i już po chwili spokojnie wyciągaliśmy swoje bagaże z poszczególnych pojazdów. Hotel był ogromny i bardzo luksusowy. Pokoje bardzo duże , z pięknymi widokami i dużymi balkonami. Niestety mój balkon był od strony drogi co oznaczało, że będę kogoś męczyła swoimi wizytami na papieroska. Położyłam się na łóżku i patrzyłam bezsensownie w sufit. Miałam spędzić tyle czasu poza domem. Cały czas w podróży. Czy ja jestem nauczona do takiego trybu życia? Czy mi to pasuje, odpowiada? Teraz to już nie miało najmniejszego znaczenia, byłam na to wręcz skazana. Wstałam z łóżka i otworzyłam walizkę. Znalazłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy jak kosmetyki oraz luźny strój i udałam się do łazienki. Wzięłam długą relaksującą kąpiel. Ubrałam się w szare dresy i czarną bluzkę z napisem "I will never be perfect". Mokre włosy związałam w warkocza na bok. W torebce znalazłam dobrze schowane przeze mnie papierosy. Wrzuciłam je wraz z zapalniczką do kieszonki i wyszłam szukać odpowiedniego pokoju. Na przeciwko mnie gościł Harry pod numerem 69 , obok niego Lou pod 68 , koło mnie jeden pokój zajmowali Max i Liam z numerem 70, nie miałam pojęcia gdzie była zakwaterowana reszta. Więc pokoje, które spełniały moje wymagania to 68 oraz 69. Wybrałam ten drugi i zapukałam delikatnie. Nikt mi nie odpowiedział więc weszłam. Widziałam zarysy jakiś kształtów na balkonie. Podeszłam więc i otworzyłam drzwi. Nie wierzyłam w to co widzę. Przetarłam oczy kilka razy, ale nic się nie zmieniło...

* * *
Dodaje bo święta. Nie wiem jak to teraz będzie. Już się pojawiają
rzadko rozdziały a testy coraz bliżej. Postaram się jak
najczęściej ale zobaczymy co z tego wyjdzie...
Można dodawać do obserwowanych @withoutxlove

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 23
Wzięłam lodowaty prysznic. Zmyłam makijaż, a brudne rzeczy rzuciłam gdzieś w kąt. Owinęłam się dokładnie ręcznikiem i postanowiłam zejść do piwnicy po jakieś ciuchy. Wyszłam z pokoju i udałam się w kierunku schodów. Usłyszałam donośne krzyki z salonu, a może kuchni? Stanęłam na piętrze i wsłuchałam się w kłótnie.
- Co ty się dziwisz?! Przelizałeś się z jakąś laską w telewizji. Postaw się w jej sytuacji! - wrzeszczał bodajże loczek.
- Co nie znaczy, że nie może mi tego dać wytłumaczyć! - Zayn miał bardzo donośny ton.
- A myślisz, że dla niej to łatwe? Wie, że widział to cały świat, a przynajmniej UK. Musisz ją zrozumieć. Dać jej czas. - tłumaczył spokojnie Liam.
Chwila ciszy i głośne trzaśnięcie drzwiami. Zeszłam na dół trzymając ciągle opadający mi ręcznik.
- No, no, no. Musisz chyba częściej imprezować i zapominać rzeczy! - zagwizdał Harry.
Wystawiłam mu język i zbiegłam do garderoby. Wszystko co tu się znajdowało było, zbyt eleganckie dla mnie. Znalazłam jakieś dresy chyba Nialla i bluzkę z batmanem. Włożyłam na siebie i wróciłam na górę. Wszyscy oprócz Zayna siedzieli na kanapie, przed nimi leżały tabletki, kanapki z pomidorem i woda.
- Coś się stało? - siadłam na oparciu fotela przy Harrym.
- Po za tym, że masz fajną koszulkę to nic! - Liam wybuchnął śmiechem.
- Ej... Nie zapominaj o dresach. Są taaakieee lansiarskie. - zawtórował mu głodomór.
- Zjedz coś i wypij tabletki, a potem pogadamy. Wszystko Ci wyjaśnimy. - podał mi talerz Hazza.
Skonsumowałam śniadanie, wypiłam grzecznie tabletki, odniosłam wszystkie brudne naczynia do kuchni. Wróciłam do chłopaków i czekałam zniecierpliwiona, aż ktoś zacznie temat.
- Więc... Mamy dla Ciebie dobrą wiadomość i złą. Jaką chcesz usłyszeć najpierw? - Niall patrzył w podłogę.
- Obojętnie. Byle jak najszybciej. - patrzyłam to na jednego, to na drugiego.
- Więc... Dobra wiadomość jest taka, że załatwiliśmy Ci pozwolenie byś wyjechała na całą trasę koncertową z nami. Ale jest ta zła wiadomość... - Liam się zaciął.
- Nie jestem już z Zaynem i nie odpowiada mi jego towarzystwo. Boicie się, że media z naszego wyjazdu razem zrobią aferę. - skończyłam za chłopaka. - O to Ci chodziło?
Wszyscy tylko przytaknęli.
- Chcemy byś jechała z nami. Ale też byś była szczęśliwa i nie smuciła się, a raczej nie przypominała tego wszystkiego. - uśmiechnął się delikatnie Lou.
-Rozumiem, przemyślę to i dam wam znać jutro. Dobrze? - starałam się być zadowolona z propozycji.
- Dobrze!- Nagle się rozpromienili.
- To co jakiś film, a potem Cię odwiozę do domu być obgadała naszą propozycję z tatą. Co ty na to? - Lou już grzebał na półce za jakimś dobrym filmem. - Może coś dla naszego Li, czyli "Toy Story"?
Zgodziliśmy się, a marchewkowy włączył film.
Niestety, nie było nam dane go oglądnąć długo. Do domu ktoś wszedł.
- Dzień dobry chłopcy! - słychać było z korytarza.
W salonie pojawił się Paul z blondynką, której już nie polubiłam. Za nimi stał Max, który przeszedł koło nich i przywitał się z nami.
-Gdzie jest Zayn? - zaczął manager - Mam wam coś ważnego do przekazania.
- Wyszedł zdenerwowany przed chwilą. - mówił Harry nie patrząc się nawet w jego stronę.
- Dobrze, jak już wiecie xfactor wygrał zespół Little Mix, to jest Perrie jedna z jego członkiń. Jako, że wczoraj publicznie przyznali się do związku z Zaynem. O czym nikt mnie nie raczył poinformować na marginesie. To zmienicie wille i zamieszkacie razem.
- COOO? - Niall wypluł popcorn z buzi.
- Bez urazy Paul, ale nie ma takiej opcji. - Mówił bez większego entuzjazmu Lou wpatrzony w ekran telewizora.
- To jest nasz dom i tu zostajemy. Jeśli Perrie i Zayn tak bardzo chcą mieszkać razem to niech kupią sobie osobny dom. My tu zostajemy. - Harry zawtórował Tommo.
- Dobrze...- O dziwo się zgodził Paul. - Kupimy dziewczyną dom zaraz koło waszego.
Zagotowało się we mnie. Wiedziałam, że chłopcy wyjeżdżają w trasę, ale sama myśl, że ONE mają mieszkać koło nich bardzo mnie zdenerwowała. Z tego co widziałam moi przyjaciele też nie przyjeli tego z entuzjazmem.
- Dobrze Perrie, to ty zostań i poczekaj na swojego chłopaka, a ja lecę. Max jedziesz czy zostajesz?
- Jadę, jadę... - uściskał nas wszystkich i poszedł za ojcem.
Blondynka rozsiadła się na fotelu i wzdychała raz po raz.
- Możesz się w końcu zamknąć? Próbuje oglądnąć film- syknęłam do niej.
- Ahh.. To wy pozwalacie siedzieć tak waszej służbie? Idź mi przynieść coś do picia. No szybko!- machnęła na mnie ręką.
Czułam jak Liam ściska coraz mocniej moją rękę. Lecz było już za późno. Wstałam i podeszłam do blondynki.
- Przepraszam Wielką Gwiazdkę Popu, ale nie jestem tu służącą. Jestem ich przyjaciółką i nie pozwolę sobie żebyś się tak do mnie odnosiła. Zrozumiałaś?! - patrzyłam na nią wściekła.
- Nie... Idź mi przynieś jakieś picie albo mój Zayn Cię zwolni. - Perrie zarzuciła włosami.
Nie wytrzymałam, rzuciłam się na nią z pięściami. Miarka się przebrała, nikt nie ma prawa tak do mnie mówić. NIKT. Zaczęłam ją szarpać, spadła z fotela cała załzawiona.
-Nie zrozumiałaś damulko, że nikt Ci tu nie będzie usługiwał, ani nadskakiwał?!- zaczęłam krzyczeć.
Słyszałam głosy chłopców, żebym przestała. Niestety ich próby odciągnięcia mnie źle się dla nich kończyły. Szarpałam dalej dziewczynę. Miałam już całe oczy w łzach, gdy poczułam stanowczy uścisk. Ktoś mnie gwałtownie odciągnął od blondynki. Do moich nozdrzy doszedł mi znajomy zapach perfum. To mój "najukochańszy" Malik trzymał mnie w objęciach. Wyrwałam mu się i wybiegłam z domu. Słyszałam jakieś głosy wołające moje imię. Ale nie odwracałam się. Chciałam być sama. Jednak moi przyjaciele nie odpuścili. Po chwili dogonili mnie autem w którym siedział Liam i Hazza. Nie miałam wyjścia musiałam wsiąść. Siadłam z tyłu nawet nie patrząc na chłopaków. Chciałam znaleźć się już w domu, uruchomić laptopa i opowiedzieć wszystko Kaśce.  Oni jednak mieli inny pomysł. Skręcili w najbliższą uliczkę i jechali nieznaną mi drogą.
- Muszę zapalić. - mruknęłam. - zatrzymaj mi się przy sklepie.
Zatrzymali się przy jakimś kiosku. Kupiłam pierwsze lepsze papierosy i stałam na zewnątrz paląc jednego za drugim. Hazza wyszedł do mnie patrząc z litością.
- Może wystarczy już? Wypaliłaś chyba z 7 fajek pod rząd! - próbował zabrać mi paczkę.
- Wypaliłam tylko 4, zresztą jestem pełnoletnia i mogę robić co chcę. - wyrwałam mu moją własność i schowałam.
- Wsiadaj. Jedziemy gdzieś odpocząć. Dobrze Ci to zrobi. - uśmiechnął się Daddy zza kierownicy.
W sumie co miałam do stracenia? Zajęłam miejsce z przodu i po krótkiej kłótni z Harrym, który w końcu rozsiadł się z tyłu. Jechaliśmy między osiedlami. W aucie panowała cisza zmącona cichym graniem radia i nuceniem od czasu chłopców.
- Dlaczego Lou i Niall z nami nie jadą? Woleli zostać z Zaynem? - odwróciłam się do Hazzy.
- Ktoś musiał zostać. Sądzę, że Malik nie wytrzymał by z tą...
-Pizdą? - przerwałam z triumfalnym uśmiechem.
- Ty to powiedziałaś! - cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem.
- Wiesz... Nie jestem za bijatykami. Ale cieszę się, że jej przywaliłaś należało się jej za to co zrobiła Zaynowi... - Liam najwyraźniej nie miał zamiaru dokańczać.
Czekałam chwilę wpatrując się w niego, miałam nadzieję, że zrozumie. Co takiego Perrie zrobiła Mulatowi?
- Mogę wiedzieć co mu zrobiła?- moja ciekawość zwyciężyła z rozsądkiem.
- Przecież ona rzuciła się na niego w tym programie. On tego nie chciał. Kocha tylko Ciebie, a ona mu to wszystko zniszczyła. - powiedział na jednym oddechu loczek.
Nasz kierowca skarcił go wzrokiem. I znów zapadła lekko niezręczna cisza.
Dlaczego Harry to zmyślił? Myślał, że to coś da? Zaufałam Zaynowi, zakochałam się, myślałam że on we mnie też... I znowu życie mnie nauczyło, że jestem strasznie łatwowierna. Nie wszystko jest takie piękne i łatwe. Ja zwykła dziewczyna z Polski miałam niby być szczęśliwa z kimś takim? Przecież on może mieć każdą! Tylko dlaczego znowu ja? Tyle razy już zostałam zraniona. Rozwód rodziców, brak kontaktu z matką gdy najwięcej tego potrzebowałam. Zawsze byłam szczera, wręcz chamska ale od tamtej pory to się nasiliło. Że niby 7 letnia dziewczyna nie może być niemiła? Widać, że nigdy mnie nie poznaliście. I znów to samo, gdy w końcu udało mi się zaufać, przestać się bać i nakładać na siebie pancerz nienawiści i chamstwa. Znów zostałam zraniona, zniszczona. Moje serce wycięte zdeptane i włożone do klatki piersiowej.
- O czym myślisz? - przerwał mi Liam.
- O tym, że mimo tego jak to wszystko się potoczyło, poznałam najlepszych przyjaciół na których mogę liczyć. I których kocham jak braci. Bez was bym sobie tu nie poradziła. Wszystko by mnie dobijało i przypominało o Polsce, nawet pogoda. - uśmiechnęłam się do chłopaka.
Z tyłu dochodziło ciche chrapanie.Hazza zasnął. No tak, zafundowałam im nie za ciekawą noc. Auto zatrzymało się przy jakimś wielkim budynku.
- Co to jest? - patrzyłam wielkimi oczami na pomieszczenie.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. - Harryy! Wstawaj jesteśmy na miejscu! - wrzasnął dość głośno.
Loczkowaty zerwał się, ponarzekał coś pod nosem i wygramolił się z auta. Razem z Liamem poszliśmy w jego ślady. Lekko już uspokojona weszłam do budynku. Chaos, który tu panował zdziwił mnie. Byłam pewna, że chłopcy chcą mnie odstresować, a oni wciągają mnie w jakiś wir pracy? Co to w ogóle jest?
- No w końcu jesteście! - wysoka blondynka podbiegła do nas.
- Lou, poznaj Elizabet, Elizabet poznaj naszą stylistkę Lou. - przedstawił mi ją Hazza.- A gdzie moja najukochańsza Lux? Andy! - krzyknął do mężczyzny niosącego dziecko. - Oddawaj mi moją kruszynkę! - oddalił się w ich kierunku.
- Co to wszystko. - zakreśliłam koło palcem w powietrzu. - ma znaczyć?!
- Jesteś dziewczyną. Tak? Doszliśmy do wniosku, że chętnie pomożesz nam dobrać ciuchy na trasę koncertową. Jeśli oczywiście nie chcesz to odwiozę Cię do domu... - Li podrapał się nie pewnie po głowie.
- Dawać mi te ciuchy!- wykrzyknęłam i zatarłam ręce.
Szliśmy przez korytarze pełne ludzi. Co jakiś czas mój przyjaciel witał się z znajomymi i mnie przedstawiał. Uśmiechałam się tylko i starałam wyglądać w miarę normalnie. Po krótkim spacerku zostałam wprowadzona do ogromnej garderoby. To co znajdowało się w piwnicy chłopaków przy tym było malutkie. Takie wręcz tyci tyci.
- Wow.. -  nic więcej nie zdołałam wykrztusić.
Zza wieszaków wyłonił się Harry z małą dziewczynką. Wyglądali przeuroczo razem.
- El poznaj Lux, córkę naszej stylistki, a także ulubienicę Harolda. Jeśli on jest w pobliżu, nikt nie ma prawa jej dotykać. - Liaś ucałował dziewczynkę delikatnie w policzek i rozsiadł się na kanapie.
- To od czego zaczynamy? A może raczej od kogo? - wkroczyła Lou.- I gdzie jest reszta?! Jak ja mam ich niby ubrać? Zresztą, nie interesuje mnie to. Najwyżej będą chodzić tak jak mi się podoba a nie im. A więc... Liam! Już stawaj tu szybko!
Chłopak wstał o ciągle i stanął na podwyższeniu. Kobieta uwijała się koło niego pokazując kolejne stylizacje, nie które mierzył, ale większość odrzucał od razu. Po jakichś 30 min cudem udało się wybrać 3 stylizacje , które podobały się i jemu i stylistce. Kolejnym do odstrzału był Harry. Położył Lux na kocyku koło kanapy i zajął miejsce przyjaciela. Tym razem poszło o wiele szybciej. Pierwsze 3 stylizacje, które przymierzył spodobały mu się i bez większego zastanowienia zdecydował się na nie. Pomogłam Lou wybrać zestawy dla reszty, Harry pożegnał się z swoją ulubienicą i oddaliliśmy się w stronę wyjścia. Poprosiłam by odwieźli mnie prosto do domu, nie miałam siły już nigdzie jechać i chodzić. Zwłaszcza, że wciąż byłam w dresach i luźnej bluzce. Chłopcy nie robili większych problemów. Po 40 minutach spędzonych w aucie z dwójką wciąż śpiewających chłopaków miałam dość. Pożegnałam się z nimi i wkroczyłam pewnie do domu. Na kanapie siedział tata, oglądając jakiś program plotkarski w tv. Byłam przekonana, że wie już o Zaynie i tej całej Perrie.  Siadłam przy nim i tępo gapiłam się w migający ekran.
- Rozmawiałaś już z nim? - tata przerwał panującą między nami ciszę.
- Nie... I nie mam zamiaru. Było widać co zrobił. Zresztą dziś poznałam tą blondi są razem.- czułam jak oczy zaczynają mi się szklić, zamrugałam kilka razy by temu zapobiec.
Nic nie odpowiedział. Zresztą co miał powiedzieć? Przytulił mnie tylko po ojcowsku. Zawsze wtedy czułam się taka bezpieczna. Wiedziałam, że nic mi nie grozi.
- Chłopcy mi zaproponowali, żebym wyjechała z nimi w trasę... - delikatnie wysunęłam się z jego objęć.
- Świetny pomysł! Zwiedzisz trochę, świata poznasz kultury. Ja teraz i tak mam mało czasu bo praca i praca. A ich towarzystwo dobrze na Ciebie wpłynie. Jeśli chodzi o mnie to jestem za. - uśmiechnął się do mnie.
- Dobrze, przemyślę to, a teraz idę do siebie. Może uda mi się dodzwonić do Kaśki. - pocałowałam go w policzek i wybiegłam schodami do siebie.
Kopniakiem otworzyłam drzwi od mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i uruchomiłam laptopa. Chwila, chwila! Gdzie jest mój telefon?! No tak... Wszystko zostało u chłopaków. Musiałam ich o tym jakoś poinformować tylko jak... Komputer już się włączył. Zalogowałam się na TT i napisałam krótką wiadomość. " Payne! Mój telefon potrzebny na gwałt. Znajdź go i przywieź, byle by szybko!" opublikowałam posta. Bałam się wejść w interakcje i czytać te wszystkie hejty. Pomimo tego jak wcześniej na mnie to nie działało, bo miałam oparcie w Zaynie, tak teraz mogło uderzyć z zdwojoną siłą. Po chwili przemogłam się jednak i czytałam kolejne komentarze. Nie było, żadnych obraz. Bardziej coś w stylu " czy to prawda, że Zayn i Perrie są razem?" Nie odpisałam jednak na, żaden z nich.
Czytałam to coraz nowsze powiadomienia i to jak ludzie chcieli mi pomóc w odzyskaniu telefonu. Wpadli na pomysł wytrendowania hasła #LiamElchceodzyskaćtelefon . Uważałam to za pomysł zupełnie bez sensu. No bo kto by to pisał? Jednak twettnełam jakiś głupi teks z tym hasłem i przelogowałam się na facebooka. U moich znajomych z Polski chyba nic się nie zmieniło. Bynajmniej od mojej ostatniej rozmowy z Kaśką. Znów wróciłam na TT miałam nadzieję, że Liam odpisał mi i jutro dostanę swoją własność.
Niestety od Liama zero wiadomości. Sprawdziłam profile innych chłopaków, cisza. Serio nikogo nie interesuje mój telefon? Wróciłam na stronę główną i spojrzałam w trendy. Widok mnie zdziwił. Hasło było w trendach na pierwszym miejscu. Directioners to jednak niesamowite fanki i do tego strasznie uczynne. Podziękowałam im serdecznie, wyłączyłam laptopa, odłożyłam go na szafkę i rozścieliłam łóżko. Muszę się przespać z tym pomysłem trasy. Gdyby nie ostatnie wydarzenia pewnie cieszyłabym się jak głupia i nie zastanawiała się ani chwilę. Ale teraz? Co ja mam zrobić...

* * *
Jako, że jestem chora dałam radę dodać już dziś.
W mojej głowie coraz bardziej kształtuje się już drugie opowiadanie.
Nie wiem czy już widzieliście ale po prawo pojawił się link do Aska
gdzie bezpośrednio stąd możecie zadawać mi pytania.
Możecie mnie dodawać do obserwowanych @withoutxlove

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 22
Nie miałam zamiaru tu zostać nawet 10 minut dłużej. Wkurzona wyłączyłam telewizor i otarłam łzy. Nikt nie jest wart moich łez... Nikt. Wybiegłam po schodach i zaczęłam wyrzucać z szafy rzeczy. W końcu w moje ręcę trafiły czarne lekko kryjące pończochy, czarny gorset z ćwiekami i krótkie spodnie Galaxy o wysokim stanie. Na wierzch wybrałam jeansową krótką kurtkę. Buty wzięłam te co miałam wczoraj. Miałam nadzieję, że nie zmarznę. Poszłam do łazienki i ubrałam na siebie wybrany zestaw. Bardzo mocno się pomalowałam. Dlaczego tylko on się ma świetnie bawić? Wyciągnęłam z torebki zbędne rzeczy i wrzuciłam do szafki. Spakowałam tylko portfel, telefon i paczkę papierosów. Zadzwoniłam po taxi. Miało być za 15 minut. Poperfumowałam się swoimi ulubionym zapachem i byłam gotowa do wyjścia. Wyszłam przed dom, zamknęłam drzwi i zapaliłam papierosa. Dobrze wiedziałam na kogo wyglądam. Na panią z pod latarni. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz pasowało. Paliłam szluga powoli. Czułam, że robi się coraz zimniej. Na szczęście auto podjechało. Wyrzuciłam papierosa i wsiadłam. Podałam kierowcy adres. Słyszałam jak mój telefon dzwoni. Zayn... Rozłączyłam go. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać.
- Nie odbierze Pani? - Kierowca był zaciekawiony ciągle dzwoniącym telefonem.
- Nie.. - rzuciłam mu oschle.
Po chwili byliśmy już pod dobrze mi znanym klubem. Zapłaciłam mężczyźnie i wysiadłam. Chciałam udać się do kolejki ale ochroniarz mnie rozpoznał.
- Elizabet! Weź się nie wygłupiaj i wchodź.- zaśmiał się i mnie wpuścił.
-Dziękuje. - uśmiechnęłam się.
Wszyscy stojący patrzyli na mnie z pod byka. Nie miałam zamiar się nimi przejmować.Telefon znów się rozdzwonił. Wyciągnęłam go i wyciszyłam, teraz niech sobie dzwoni. Udałam się prosto do baru. I zamówiłam 2 setki. Barman mi polał. Wypiłam bez zastanowienia. Siedziałam chwilę patrząc w przestrzeń. Gdy nagle przede mną pojawił się drink.
- Kolega stawia. - pokazał na mężczyznę siedzącego kawałek dalej. Był przystojny nawet bardzo.
Zamieszałam słomką w szklance i sączyłam powoli napój. Spojrzałam zalotnie na mojego "sponsora", który szedł już w moją stronę.
- Tom.- uśmiechnął się i podał rękę
-Elizabet. - zignorowałam jego gest i pocałowałam go w policzek.
- Hmm... Eizabet to może zatańczymy? - wskazał na parkiet pełen ludzi.
Jednym łykiem wypiłam do końca drinka oraz podałam mu rękę. Zaczęliśmy tańczyć obcierając się o siebie. Jego ręce powędrowały na moje biodra. Po chwili zostawiłam go i wróciłam do baru. Wypiłam kolejne drinki. Czułam jak alkohol coraz bardziej szumi mi w głowię. Znów wyszłam potańczyć. Bar-parkiet-bar-parkiet-bar... Tak mniej więcej wyglądał mój plan na tą imprezę.

*Oczami Liama*

-W domu nikogo nie ma. - krzyknąłem otwierając drzwi z całej siły.- Telefonu nadal nie odbiera... Co się z nią dzieję... To nie w jej stylu.
- A co się ma dziać. Malik się publicznie przylizał z jakąś laską. Na jej miejscu też bym się wkurzył. - skomentował Harry chodzący  w kółko i piszący do niej sms.
-Nie pokazały nas kamery, a w rzeczy z internetu by nie uwierzyła. Musiało się coś stać... Musiała mieć jakiś wypadek czy coś. - Malik był blady jak ściana. Już nawet przestał dzwonić.
-Nie pokazali was niby tak.. - Lou odwrócił laptopa w naszą stronę.
Wszyscy oglądaliśmy z zapartym tchem. Przez dobre 4s kamera była ustawiona na całującego się Zayna. Czyli widziała... Musiała widzieć, innego wytłumaczenia nie było.
Mulat opadł ze łzami w oczach na kanapę. Zaraz zjawiłem się obok niego z Niallem.
-Wszystko zniszczyłem...Wszystko.. - jęknął.
-Ej spokojnie to da się wytłumaczyć. W końcu to ona się na Ciebie rzuciła tak? Wytłumaczymy to El i wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Teraz idź się połóż, my ją jakoś znajdziemy. - starałem się go pocieszyć.
- Nie dzięki, posiedzę tutaj. Wolę być z wami niż sam.- chlipał.
Zostawiłem go więc z Niallem, a ja z Hazza i Louisem udaliśmy się do kuchni.
- Odpisała? - Mówiłem cicho, żeby nie było nas słychać w salonie.
-Niee... A co z dzwonieniem? - Widać było, że Loczek się o nią martwił.
- Poczta.. Lou, a co z Kaśka, co Ci powiedziała?
- Gadały dziś pół dnia, ale miała wyśmienity humor. Skończyły koło 22.. - wciąż miał telefon w ręku.
-Starajmy udawać, że wszystko jest ok. Zayn nie może się załamać jeszcze bardziej. Już jest w tragicznym stanie. - starałem się mówić opanowanie, ale wiedziałem jak wszyscy przejmowaliśmy się zaginięciem dziewczyny.
Wróciliśmy do salonu. Gdzie wszyscy siedzieli i pisali sms oprócz Zayna, który wyglądał jak śmierć. Patrzył w jeden punkt i nawet się nie ruszał. Niall nie jadł co było dość dziwne. Harry nie chciał iść na imprezę a Lou nie czepiał się, że zabrakło marchewek. Siedzieliśmy w ciszy, którą przerywały od czasu do czasu dźwięki sms od znajomych czy od Dan lub Eleanor. Kolejny raz właśnie została ona naruszona. Byłem przekonany, że to Danielle chce się dowiedzieć, co z naszą przyjaciółką. Szybko odczytałem wiadomość.

"ie mów nikmou, że psizę. Jseetm pod Galax. Pryjedz po mie ale sam"
Szybko sprawdziłem na dawcę. El.. Musiałem jak najszybciej się tam dostać. Po samej treści sms widać, że jest dobrze wstawiona.
-Dan.. Muszę do niej jechać coś się stało! - nie zwracając uwagę na reakcję chłopaków. Zarzuciłem na siebie kurtkę wziąłem kluczyki i wyszedłem.
Było już po 3 w nocy. Ulice były puste. Wcisnąłem nogę na gaz i przyspieszyłem. Musiałem jak najszybciej znaleźć się przy niej by nic się jej nie stało. Charakterystyczny dźwięk wpadł mi w ucho. Spojrzałem w lusterko. Szlak. Policja. Zjechałem na pobocze i wysiadłem z auta.
-Dokumenty poproszę. - zapytał starszy z dwóch panów.
Znalazłem szybko prawo jazdy oraz dowód rejestracyjny i podałem mężczyźnie.
-Przepraszam, ale jeśli mam pan mi wypisać mandat czy coś, to prosiłbym o zrobienie tego szybko bo trochę mi się śpieszy. - mówiłem podirytowany widząc ich ślamazarne ruchy.
-No właśnie widzieliśmy, jechał Pan dużo ponad dozwoloną prędkość. Jaki był tego powód? - mówił wypisując mandat.
-Tam gdzieś czeka dziewczyna, która może niedługo zapić się na śmierć, przez mojego przyjaciela. Więc niech Pan da mi ten idiotyczny nic nie znaczący papierek, odda moje rzeczy i pozwoli się nią zająć. Ok? - byłem coraz bardziej zły.
- Daj mu spokój.. Widzisz, że to coś ważnego. Nikt normalny nie mówiłby o wypisywaniu mandatu w taki sposób. - odezwał się drugi policjant. - Niech pan jedzie do przyjaciółki i się nią dobrze opiekuje. - uśmiechnął się do mnie, a drugi policjant niechętnie oddał mi dokumenty.
-Dziękuj! - rzuciłem i szybko udałem się do auta.
Martwiłem się o nią, to była osoba, którą pokochałem jak młodszą siostrę. Ona mi najwięcej pomagała, umiała doradzić i rozumiała bez słów.
Zaparkowałem auto i szybko wybiegłem w stronę ochroniarza. Dziewczyny stojące pod klubem zaczęły piszczeć na mój widok i robić zdjęcia.
- Andy. - zapytałem bodyguarda - widziałeś El?
- Wpuszczałem ją, ale nie wychodziła. Musisz szukać w środku.
-Mogę? - pokazałem na wnętrze klubu.
- Jasne, wchodź. - odsunął mi się z drogi.
Muzyka huczała mi w uszach a światła migały po oczach. Szukałem dziewczyny wzrokiem. Gdzieś w oddali widziałem tłum cieszących się jak dzieci facetów. Spojrzałem w tamtym kierunku. Kilka dziewczyn tańczyło na stołach jednak żadna nie przypominała mojej zguby. Poszedłem więc do porozmawiać z zaprzyjaźnionym barmanem.
- Nie widziałeś brunetki? Niska, brązowe oczy, śliczna. - przekrzykiwałem muzykę.- Bywała tu z nami ostatnio, może kojarzysz.
Pokazał mi w stronę, którą wcześniej odrzuciłem od razu. Rzeczywiście, pośrodku blondynek tańczyła ciemnowłosa dziewczyna, ale nie była ubrana w stylu mojej przyjaciółki. Nagle zrobiła obrót i jej twarz była skierowana w moją stronę. Rozmazany makijaż, świecące się oczy, nie ogarnięte włosy. Mimo bardzo seksownego ubrania wyglądała źle. Nawet bardzo. Zeskoczyła ze stołu i znów znikła mi z oczu.
-Szlak.- szepnąłem i pobiegłem w tamtym kierunku.
Tego widoku się nie spodziewałem. Stała z jakimś chłopakiem i się całowała. Byłem zszokowany tym widokiem. Oderwała się od chłopaka,który gdzieś odszedł i spojrzała na mnie.
- Liaaaś. - chwiejnym krokiem rzuciła mi się na szyję.
- Chodź zabieram Cię stąd. - objąłem ją delikatnie w pasie.
- Ale popatrz jaka tu jest świetna zabawa! Zostaańmy! - próbowała mi się wyrwać, ale była za bardzo pijana na to.
Posadziłem dziewczynę na kanapie i wróciłem do Justina.
-Nie ma tu jakiegoś tylnego wyjścia? Na zewnątrz są fanki. Nie chcę skandalu.
- Podjedź autem od tyłu a ja ją wyprowadzę. Może być? -  kiwnąłem mu głową .
Spojrzałem na dziewczynę. Sięgającą po kolejne drinki. Barman szedł już w jej stronę, więc ja szybko wyszedłem z klubu. Przeprosiłem fanki, że nie porobię sobie z nimi zdjęć, odpaliłem auto i podjechałem w wyznaczone miejsce. Na szczęście Justin już czekał z El. Zapakowałem ją do auta i zapiąłem pasy. Podziękowałem znajomemu i ruszyłem w stronę domu.
- Ładnie się mi załatwiłaś... Wytłumaczysz mi to? -  Mówiłem do pół przytomnej dziewczyny.
W odpowiedzi zaśmiała się tylko głupio i zaczęła szukać czegoś w torebce. Wyciągnęła paczkę papierosów, uchyliła okno i odpaliła jednego.
- Proszę, przestań już z tym. Nie w takim stanie. - wybuchła śmiechem i chuchnęła mi w twarz dymem tytoniowym.
Nagle pół papierosa wypadło za okno.
- Upssss. - kolejny raz głośny śmiech doszedł do moich uszu.
Popatrzyłem na mnie z politowaniem jutro kac ją zamęczy. Byliśmy już pod naszym domem. Wysiadłem z auta i pomogłem dziewczynie. Wziąłem ją na ręce. Kopniakiem otworzyłem drzwi.
-Pomóżcie mi błagam! - Jęknąłem, leciała mi z rąk. Jej ciało było bez władne.
Cztery pary oczu spojrzało na mnie. Gdy zauważyli kogo niosę rzucili się na pomoc.
- Daj mi ją! - syknął Zayn i delikatnie ją przejął.
- Dlaczego nic nie mówiłeś! - Harry był na mnie zdenerwowany.
- Napisała, że mam być sam albo inaczej nie pójdzie ze mną... Wolałem nie ryzykować. - Spuściłem wzrok.
- Nic się nie dzieje. Ważne, że jest cała. - uśmiechnął się do mnie Niall.
- Zanieśmy ją do mojego pokoju i Hazzy. Tam jest najwięcej miejsca. Wyśpi się. - Lou wskazał Mulatowi na schody. - Aaa... Jutro odwołałem próby. więc możemy z nią zostać.

*rano, oczami Elizabet*

Nie mogłam już spać, nie miałam pojęcia gdzie się znajdowałam. Nie pamiętałam nic z wczorajszego wieczoru. Bałam się otworzyć oczy, bałam się tego co mogę zobaczyć. Moje powieki były ciężkie, walczyłam z nimi przez kilka minut, aż w końcu otworzyłam oczy na tyle szeroko by zobaczyć gdzie się znajduje. Znałam ten pokój, nawet bardzo dobrze. Na fotelu na przeciwko mnie w tulony w Louisa siedział Hazza.  Czułam, że ktoś trzyma mnie za rękę. Szybko odwróciłam głowę co było bardzo złym pomysłem.
- Auuu. - syknęłam z bólu.
-Obudziła się! - Ktoś wypad z ziemi.
- Ciszej błagam...- patrzyłam na Liama.
Z powrotem spojrzałam na osobę trzymającą mnie za rękę. Był to Zayn. Siedział oparty i drzemał.
-Weź go stąd. - wyswobodziłam swoją rękę.
-Ale Elizabet... Ty nic nie rozumiesz... To..- Zaczął tłumaczyć go Liam.
- Powiedziałam weź go ode mnie! - uniosłam się na chłopaka.
Harry, aż podskoczył i spadł na coś, a raczej na kogoś.
-Haroldzie! To boli złaź ze mnie! - wydawało mi się, że to mówi blondyn.
Lou przeciągnął się na fotelu, gdy nagle zwrócił na mnie uwagę.
- Eli się obudziła, obudziła się! - Przeskoczył przez dwójkę chłopaków i rzucił się koło mnie na łóżko- Jak się czujesz, wszystko ok? - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Sądzę, że czułabym się lepiej gdyby osobnik po mojej lewej opuścił pokój. Czy może go ktoś stąd wziąć? - jęknęłam.
Blondyn i Loczek ponieśli się z ziemi i podeszli do mojego łóżka. Przytulili mnie delikatnie i zaczęli budzić Mulata.
- Musisz wyjść. Chodź idziemy. - mówił Irlandczyk ściągając go z łóżka.
- Ale Elizabet... Ja muszę z nią porozmawiać. El, ty nic nie rozumiesz! - mówił lekko zaspany.
Nasze oczy spotkały się na ułamek sekundy. Jego spojrzenie było pełne bólu, lęku? Odwróciłam szybko wzrok, a trójka przyjaciół znikła za drzwiami. Delikatnie starałam się podnieść na rękach do pozycji siedzącej, ale moja głowa bardzo mocno mi się sprzeciwiała.
- Chyba umieram. - szepnęłam w stronę Liama. - Pomożesz mi wstać?
Chłopak ostrożnie pomógł mi usiąść.
- Idę po coś na kaca i porozmawiać z Za... resztą znaczy. - Marchewkowy mnie  przytulił i wyszedł.
- Powiesz mi co się stało, że doprowadziłaś się do takiego stanu? - Najwidoczniej Liam nie miał zamiaru owijać w bawełnę
- Chcesz mi powiedzieć, że w xFactorze zrobili fotomontaż i to na żywo i on wcale się nie całował z tą pizdą? - warknęłam.
- Nie... Ale powinnaś mu dać to wyjaśnić.
- Tu nie ma co wyjaśniać Li , wiem co widziałam. Tyle dla niego właśnie znaczę... NIC. Ale spokojnie, mam to gdzieś. Też się potrafię świetnie bawić. -uśmiechnęłam się sztucznie. - A teraz zmieńmy temat, Danielle zostawiła u Ciebie jakieś kosmetyki ciuchy czy coś? Chciałabym się ogarnąć trochę..
- Coś powinnaś znaleźć. Dasz rady dojść czy Ci pomóc?
- Dam,dam. - wyszliśmy razem z pomieszczenia, a ja skierowałam się do pokoju Liama.
-Tylko pamiętaj żeby wziąć zimy prysznic a nie ciepły! - krzyknął za mną.
- Błagam tylko nie krzycz. - jęknęłam i poszłam się ogarnąć.

* * *
Wiem, że rozdział dodaje teraz rzadko. Ale
jestem przed testami i dodaje tylko to co uda mi się napisać gdzieś wieczorem,
Przepraszam was bardzo. :<