Rozdział 27
- Zayn - syknęłam - Co ty wyprawiasz?!
W odpowiedzi usłyszałam głuchą ciszę. Patrzył mi się prosto w oczy trzymając mnie za prawe ramię. Pociągnął mnie mocno i wepchał za jakieś najbliższe drzwi. Moje oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności panującej w pomieszczeniu i bez większego entuzjazmu rozpoznałam składzik na miotły.
- Co ty kombinujesz Malik .- wycedziłam przez zęby.
Jego brązowe tęczówki bacznie mi się przyglądały.
- Kiedy zrozumiesz, że jesteś dla mnie całym światem i życie bym za Ciebie oddał?
Nic nie odpowiedziałam, patrzyłam w niego zdezorientowana.
- Muszę być z Perrie, bo media by zaatakowały cały zespół gdyby pokazali to w tv, a okazałoby się, że nie jesteśmy razem. - złapał mnie delikatnie za dłonie - To wszystko dla mnie nie ma najmniejszego znaczenia, kocham Ciebie. Ja nie chciałem jej pocałować, ona się na mnie rzuciła...
- Ale jej nie odepchnąłeś - przerwałam mu wypowiedź.
- Odepchnąłem tylko tego już nie pokazali. Możesz się zapytać kogo chcesz. Wszyscy potwierdzą Ci tą wersje.. - przyłożył swoje czoło do mojego. - Uwierzysz mi?
Instynktownie lekko zadarłam głowę do góry. Mulat przyłożył mi dłoń na policzek i gładził go kciukiem. Pachniał tym swoim specyficznym zapachem czekolady połączonej z miętą. Nie mogłam się oprzeć jego malinowym ustom. Zbliżaliśmy się do siebie bardzo powoli. Jego ręce powędrowały na moją talię, a ja swoje zarzuciłam mu na szyję. Nasze wargi dzieliły tylko milimetry. Gdy nagle z kieszonki Malika rozległ się donośny dźwięk telefonu.
Wróciłam na zimie. Wyrwałam się z jego objęć, ominęłam go i wyszłam za drzwi. Chcąc je zamknąć usłyszałam tylko głośne KURWA i walnięcie w coś. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Ktoś mnie wołał z oddali, ale nie chciałam się zatrzymywać.
- El - Lou był strasznie radosny - Idziemy dziś na imprezę. Bądź gotowa o 23. OK?
- Ym.. Wiesz co nie jestem dziś w stanie.
Louis podniósł pytająco brew.
- Wiesz... Sprawy kobiece. - skłamałam i uśmiechnęłam się sztucznie.
-Oh... - pokiwał głową ze zrozumieniem - Może Cię odwiozę do hotelu?
- Masz spotkanie z fanami. Nie możesz ich zawieść! - krzyknęłam i się oddaliłam.
Znalazłam jakimś cudem wyjście i przedostałam się na świeże powietrze. Nie miałam szans, żeby dostać się na nogach do hotelu, całkowicie nie znałam drogi. A do środka wolałam nie wracać bo bałam się, że natrafię na Paula. Jakieś 100m ode mnie stała mała grupka fanek. Podeszłam do nich i się przywitałam. Na co zareagowały głośnym piskiem.
- Czy możemy sobie zrobić z Tobą zdjęcia? - zapytała niska blondynka.
- Wiesz nie jestem nikim sławnym.. - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
- Oj, prosimy!
Przytaknęłam i po zrobieniu kilku zdjęć i chwili rozmowy zapytałam się w końcu o numer do Taxi. Dziewczyny podały mi go bez problemu, więc pożegnałam się z nimi i odeszłam na bok. Zadzwoniłam pod podany mi numer i określiłam dokładnie swoje położenie. Mieli przyjechać za około 20 minut. Wyciągnęłam z plecaka papierosa i stanęłam za filarem przy wyjściu. Odpaliłam go i zaciągnęłam dym tytoniowy do płuc. Nikotyna drapała mnie w gardło, a ja delektowałam się każdym kolejnym buchem. Po skończeniu przydreptałam peta i sprawdziłam godzinę. Miałam jeszcze trochę czasu. Wrzuciłam paczkę z powrotem do torby i rozglądnęłam się na około. Mogłam porozmawiać z jakimiś fanami, ale nie miałam ochoty. Zaczęłam więc oceniać wygląd fanów, buty, ubrania, torebki. W skali od 1-10. Pewna dziewczyna rzuciła mi się w oczy. Ubrana w jaskrawą bokserkę, jeansowe szorty i zakolanówki. Do tego miała niebieskie vansy i włosy spięte w wysoki kucyk. Wyglądała ślicznie. Zresztą jak one wszystkie tutaj. Każda dziewczyna ma w końcu w sobie coś wyjątkowego, nie ma brzydkich. Nagle spostrzegłam małą dziewczynkę która strasznie płakała, wtulając się w spódnice matki. Moja ciekawość zwyciężyła i podeszłam do nich.
- Przepraszam, - zaczęłam nieśmiało - stało się coś?
- Oh.. Nie nic poważnego. Tylko córka marzyła o spotkaniu chłopców, ale nie udało się to nam.
Popatrzyłam na zapłakane dziecko, wycierające oczy spódnicą kobiety. Kucnęłam przy niej.
- Pójdziesz ze mną kawałek? Mam dla Ciebie niespodziankę. - uśmiechnęłam się zachęcająco.
Kobieta popatrzyła się na mnie jak na pedofila.
- Oczywiście Twoja mamusia idzie z nami. - sprostowałam wypowiedź.
Mała otarła ostatnie łzy i wyciągnęła do mnie rączkę. Złapałam za nią i poszłam w stronę drzwi. Zdziwiona kobieta patrzyła na mnie jakbym chciała ją zjeść. Ochroniarze rozsunęli się przed nami.
- Ej, którędy do garderoby? - zagadnęłam jednego z nich.
- Trzeci drzwi na prawo. - odparł poważnym tonem.
Weszłyśmy do długiego korytarza, a ja odszukałam drzwi z napisem "One Direction"
- Proszę chwilkę zaczekać na mnie.
Otworzyłam delikatnie drzwi i wsunęłam się przez szparę. Pięć par oczu spoczęło na mnie.
- Co jest? Nie miałaś jechać do domu? - Liam patrzył na mnie znad telefonu
- Tak, ale znalazłam waszą ogromną fankę i musicie ją poznać. Może wejść? Proszę proszę proszę! - mówiłam błagalnym tonem.
- Ona stoi za drzwiami już prawda? - westchnął zrezygnowany Louis.
Kiwnęłam głową.
- Niech wchodzi. - zadecydował Harry.
- Jej! - pisnęłam zadowolona z ich decyzji
Wybiegłam wręcz za drzwi i wprowadziłam dziewczynkę do środka.
- Ojej! - powiedziała dziecinnym głosem.
Stała w miejscu nie mogąc się ruszyć ze zdziwienia.
- Cześć mała. - podszedł do nas Hazza - Jak masz na imię?
- Meg. - powiedziała ledwo co.
Reszta poszła w ślady Loczka.
- Mogę was przytulić? - zapytała.
- Oczywiście! - odrzekli wszyscy razem, a dziewczynka ich mocno uściskała.
Na ten widok stanęły mi łzy w oczach i wycofałam się za drzwi. Wróciłam do głównych drzwi i zaczęłam się rozglądać za moją taksówką. Stała ona kilka metrów od wejścia. Wsiadłam do niej i podałam kierowcy nazwę hotelu pod który ma mnie podwieźć. Nie miałam siły z nikim rozmawiać. Przypomniałam sobie wyznanie Malika w schowku na miotły. Bezwiednie oparłam głowę o szybę, a łzy mi spływały po policzkach. Coraz ciężej było mi udawać, że nic między nami nie było, że zapomniałam, że go nie kocham.Zamknęłam oczy i przypominałam każdy moment spędzony z nim, to jak się spotkaliśmy, jak zabierał mnie na premiery, jego zdenerwowanie gdy śpiewał dla mnie. To wszystko było jak piękny sen, sen który teraz przerodził się w istny koszmar. To było jak jakiś film w którym niestety musiałam grać główną rolę. Coraz częściej myślałam o powrocie do Polski, o usamodzielnieniu się tam. Dostaniu na studia dziennikarskie i spełnieniu swoich marzeń, ale czyto ma jakikolwiek sens? Wszędzie będę już oceniania przez pryzmat "przyjaciółki One Direction". Nie oszukujmy się. Ten świat jest okropny, liczą się tylko pieniądze, a ja bym była tylko wykorzystywana by ujawnić ich sekrety oraz zrobić z nimi wywiad. Pod moimi powiekami pojawiały się kolejne łzy.
- Proszę panią - kierowca mnie wołał - Jesteśmy na miejscu.
- Ah tak... - przetarłam łzy - Bardzo dziękuje.
Wyjęłam banknot i podałam go kierowcy. Otworzyłam delikatnie drzwi i szłam w stronę hotelu. Oczywiście nasi przyjaciele paparazzi już na nas tutaj czatowali. Jeden przez drugiego przekrzykiwali moje imię i pytali o chłopców i ich prywatne życie. Nie wytrzymując napięcia odwróciłam się w ich stronę.
- Kim ja jestem? - zaczęłam wrzeszczeć. - Jestem ich przyjaciółką, nie życzę sobie żadnych zdjęć. Jestem normalnym człowiekiem takim jak wy. Oni również. - flesze przestały błyskać. - Harry, Zayn , Louis, Niall i Liam mają własne życie i na prawdę, nie chcą się wam chwalić swoimi prywatnymi sprawami na prawo i lewo. To są ludzie, którzy spełnili marzenia.. A wy co? Chcecie z nich zrobić zadufanych w sobie gwiazdorów, puszczacie plotki wyssane z palca. Niszczycie ich od środka. Tylko wiecie w czym jest problem? - wzięłam głęboki oddech - W tym, że ich najbliżsi znają prawdę, prawdziwi fani nie uwierzą w każdą plotkę tylko już w potwierdzone od nich informację, a oni mają gdzieś co o nich napiszecie. - zakończyłam monolog.
Przepchałam się koło nich i z rozmachem otworzyłam drzwi. Emocje we mnie buzowały. Wciąż nie wierzyłam w to, że powiedziałam to wszystko publicznie. To co od tak dawna leżało mi na sercu. Wybiegłam po schodach na piętro gdzie znajdował się mój pokój. Siadłam na łóżko zaciągając na kolana kołdrę. Nie wiem ile tak siedziałam, ale musiałam się wziąć w garść i zwalczyć w sobie ten ból. Wstałam z łóżka i poprawiłam pościel. Plecak, który wciąż miałam na ramionach rzuciłam gdzieś w kąt wyciągając wcześniej papierosy i zapalniczkę. Wyszłam na balkon i spojrzałam w dół. Na zewnątrz pod wejściem głównym, nie było ani jednego fotoreportera. Widok mnie ten zadziwił ale ucieszyłam się. Odpaliłam papierosa i delektowałam się smakiem nikotyny. Usiadłam na płytkach opierając się o ścianę i obserwowałam bacznie co działo się na ulicy. Paczkę z zapalniczką położyłam na ziemi a sama robiąc podręczną popielniczkę z pustej puszki weszłam do pokoju. Odnalazłam wśród rupieciarni mojego laptopa i go włączyłam. Pośród moich kontaktów na Skype znalazłam Tatę i do niego zadzwoniłam. Jego uśmiechnięta twarz od razu pojawiła się na moim ekranie.
- Cześć skarbie co u Ciebie? - zaczął rozmowę.
Opowiedziałam mu w długim monologu co się dziś stało, a on słuchał mnie z wielką uwagą, gdy skończyłam opowiedział mi krótko co dziś robił. I musiał się niestety rozłączyć bo szedł na noc do pracy. Weszłam na swojego Twittera i napisałam " Czasem musimy grać dobrą minę do złej gry ". Uśmiechnęłam się do monitora. Sprawdziłam fejsa i z powrotem wróciłam na TT by sprawdzić co ludzie piszą o mnie. Wiele osób prosiło o follow backi więc porobiłam kilka i po odpisywałam na pytania, które zbytnio nie naruszały mojej sfery prywatności. Kilka było od Polskich fanów, czy wiem kiedy chłopcy zorganizują u nas koncert, czy rzeczywiście pochodzę z Polski, jakie filmy lubię najbardziej. Po około godzince spędzonej na TT, wróciłam do strony głównej czyli google i sprawdziłam to co od dawna mnie tak bardzo ciekawiło, czyli "Harry Styles i Louis Tomlinson" Już w pierwszym haśle zobaczyłam "Larry Stylinson" Otworzyłam nową zakładkę i weszłam na tumblra wpisując wcześniejsze hasło. Zaczęłam czytać mnóstwo informacji, fanfiction , przeglądać zdjęcia. Gdy moje drzwi szeroko się otworzyły. Automatycznie zatrzasnęłam laptopa, na co Hazza popatrzył na mnie z zdziwieniem.
- My wychodzimy na imprezę, na pewno nie chcesz iść z nami?
- Nie... Dziś się na prawdę źle czuje. Może innym razem.
Już wychodził, gdy w samych drzwiach odwrócił się na pięcie.
- El, na prawdę wszystko ok? Dziwnie się dziś zachowywałaś...
- Oh, Haz. Nie martw się. Po prostu zawsze przy TYCH sprawach zachowuje się inaczej. - puściłam do niego oczko.
Uspokojony chłopak wyszedł, a ja zdążyłam tylko zawołać by bawił się dobrze. Otworzyłam z powrotem laptopa i weszłam w pierwszy link w googlach.
"Larry Stylinson - jedni uważają to za bromance, inni za parę dwóch gejów, nie mogących się ujawnić ze względu na swoją sławę"
Wzięłam głęboki wdech i wyłączyłam pospiesznie laptopa. Nie chciałam tego wiedzieć. Jeśli by coś się działo Loczek na pewno by mi powiedział... Nagle wszystko zaczęło się układać w całość. Rozmowa na temat Eleanor, zły humor Harrego. Wszystko się łączyło w jedną całość. Potrząsnęłam głową by wybić z niej te głupie myśli. "HARRY BY CI POWIEDZIAŁ" powtarzałam w kółko to samo zdanie, chcąc w nie uwierzyć. Żeby zapomnieć o zaistniałej sytuacji postanowiłam się przebrać w coś luźniejszego. Wygrzebałam gdzieś rozciągnięte dresy i stary t-shirt. Od razu czułam się swobodnie. Wyszłam na balkon by zapalić, lecz ciche pukanie do drzwi uniemożliwiło mi ten ruch.
- Kto to o tej porze, przecież wszyscy pojechali do klubu. - gadałam sama do siebie.
Otworzyłam drzwi a przede mną stał Mulat.
- Co chcesz? - jęknęłam zostawiając go samego w drzwiach.
- Mogę wejść? - szeptał nie pewnie.
- Tak jasne. - wracałam już do swojego wcześniejszego zajęcia.
- Nie pal tyle. - powiedział wpatrując się we mnie gdy odpalałam papierosa.
- I kto to mówi Panie Malik. - wycedziłam dwa ostatnie słowa przez zęby.
- Nie dokończyliśmy chyba wcześniej rozmowy.
- Hm... Dla mnie była zakończona... A poza tym, dlaczego nie poszedłeś z resztą?
- Bo wolę ten czas spędzić z Tobą. Nawet jeśli zaraz mnie wyrzucisz za drzwi.
Uśmiechnęłam się pod nosem na ten pomysł.Opadłam na płytki balkonowe, a on za mną jak cień. Wyciągnął swojego papierosa i go odpalił. Siedzieliśmy w milczeniu, każdy zajmując się swoim szlugiem. Patrzyłam się przed siebie nie zwracając na niego uwagi. Nie chciałam z nim rozmawiać. Chciałam zapomnieć o tym co się wydarzyło. Wstałam bez słowa udając się do głównego pomieszczeni, by po chwili z hukiem rzucić się na łóżko.
- To boli... - Malik stał oparty o futrynę.
Uniosłam pytająco brew przenosząc na niego wzrok.
- Ignorujesz mnie, unikasz, nie chcesz nawet normalnie porozmawiać... A przecież ja nic nie zrobiłem...
Wybuchłam ironicznym śmiechem.
- Czyli , chcesz mi powiedzieć, że całowanie innej na oczach milionów osób to dla Ciebie nic? Coraz bardziej mnie uświadamiasz, że ten związek nie miał sensu.
- To ona mnie pocałowała, nie chciałem tego. Ja już znalazłem swoją kobietę życia. - usiadł na skraju łóżka. - Ile razy mam to powtórzyć? Co mam zrobić, żeby było jak dawniej?
Siadłam koło niego.
- Już nigdy tak nie będzie Zayn.. - czułam jak słona ciecz płynie mi po policzkach. - To wszystko - zrobiłam ręką kółko - to nie mój świat. Ja się tutaj nie nadaję... To nie moja bajka..
- El... - przetarł delikatnie łzy z mojej twarzy. - Zerwę oficjalnie z Perrie.. Odejdę z zespołu, zaszyjemy się gdzieś razem, gdzie nikt nam nie będzie nam przeszkadzał.
Zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Nie.. Zespół ma istnieć, nie chce by coś tak pięknego rozpadło się przez taką głupotę. Ja... ja po prostu się z tego wycofuję. Nie potrafię Ci już zaufać Zayn...
- Ale Elizabet...
- Jutro wyjeżdżam. Więcej się nie zobaczymy...
Widziałam jak jego oczy zaczynają się błyszczeć od łez. Delikatnie się do mnie przysunął i musnął moje usta.
- Nie zostawiaj mnie tu.. Błagam. Jesteś dla mnie wszystkim co mam. - patrzył mi prosto w oczy.
Odwróciłam głowę, by nie patrzyć w jego oczy, bym nie musiała widzieć jego smutku. Położył dłoń na moim udzie i starał się zwrócić na siebie uwagę. Położyłam się na łóżku wciąż unikając jego wzroku.
- Mogę z Tobą poleżeć? Proszę... - jego cichy szept łamał mi serce.
Przytaknęłam, starając się przełknąć gulę w gardle i się znowu nie rozkleić.
Czułam jak jego ręce oplatają moją talię od tyłu, a jego twarz wtula się w moje włosy.
- Śpij dobrze El... - powiedział cichutko.
W odpowiedzi usłyszałam głuchą ciszę. Patrzył mi się prosto w oczy trzymając mnie za prawe ramię. Pociągnął mnie mocno i wepchał za jakieś najbliższe drzwi. Moje oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności panującej w pomieszczeniu i bez większego entuzjazmu rozpoznałam składzik na miotły.
- Co ty kombinujesz Malik .- wycedziłam przez zęby.
Jego brązowe tęczówki bacznie mi się przyglądały.
- Kiedy zrozumiesz, że jesteś dla mnie całym światem i życie bym za Ciebie oddał?
Nic nie odpowiedziałam, patrzyłam w niego zdezorientowana.
- Muszę być z Perrie, bo media by zaatakowały cały zespół gdyby pokazali to w tv, a okazałoby się, że nie jesteśmy razem. - złapał mnie delikatnie za dłonie - To wszystko dla mnie nie ma najmniejszego znaczenia, kocham Ciebie. Ja nie chciałem jej pocałować, ona się na mnie rzuciła...
- Ale jej nie odepchnąłeś - przerwałam mu wypowiedź.
- Odepchnąłem tylko tego już nie pokazali. Możesz się zapytać kogo chcesz. Wszyscy potwierdzą Ci tą wersje.. - przyłożył swoje czoło do mojego. - Uwierzysz mi?
Instynktownie lekko zadarłam głowę do góry. Mulat przyłożył mi dłoń na policzek i gładził go kciukiem. Pachniał tym swoim specyficznym zapachem czekolady połączonej z miętą. Nie mogłam się oprzeć jego malinowym ustom. Zbliżaliśmy się do siebie bardzo powoli. Jego ręce powędrowały na moją talię, a ja swoje zarzuciłam mu na szyję. Nasze wargi dzieliły tylko milimetry. Gdy nagle z kieszonki Malika rozległ się donośny dźwięk telefonu.
Wróciłam na zimie. Wyrwałam się z jego objęć, ominęłam go i wyszłam za drzwi. Chcąc je zamknąć usłyszałam tylko głośne KURWA i walnięcie w coś. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Ktoś mnie wołał z oddali, ale nie chciałam się zatrzymywać.
- El - Lou był strasznie radosny - Idziemy dziś na imprezę. Bądź gotowa o 23. OK?
- Ym.. Wiesz co nie jestem dziś w stanie.
Louis podniósł pytająco brew.
- Wiesz... Sprawy kobiece. - skłamałam i uśmiechnęłam się sztucznie.
-Oh... - pokiwał głową ze zrozumieniem - Może Cię odwiozę do hotelu?
- Masz spotkanie z fanami. Nie możesz ich zawieść! - krzyknęłam i się oddaliłam.
Znalazłam jakimś cudem wyjście i przedostałam się na świeże powietrze. Nie miałam szans, żeby dostać się na nogach do hotelu, całkowicie nie znałam drogi. A do środka wolałam nie wracać bo bałam się, że natrafię na Paula. Jakieś 100m ode mnie stała mała grupka fanek. Podeszłam do nich i się przywitałam. Na co zareagowały głośnym piskiem.
- Czy możemy sobie zrobić z Tobą zdjęcia? - zapytała niska blondynka.
- Wiesz nie jestem nikim sławnym.. - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
- Oj, prosimy!
Przytaknęłam i po zrobieniu kilku zdjęć i chwili rozmowy zapytałam się w końcu o numer do Taxi. Dziewczyny podały mi go bez problemu, więc pożegnałam się z nimi i odeszłam na bok. Zadzwoniłam pod podany mi numer i określiłam dokładnie swoje położenie. Mieli przyjechać za około 20 minut. Wyciągnęłam z plecaka papierosa i stanęłam za filarem przy wyjściu. Odpaliłam go i zaciągnęłam dym tytoniowy do płuc. Nikotyna drapała mnie w gardło, a ja delektowałam się każdym kolejnym buchem. Po skończeniu przydreptałam peta i sprawdziłam godzinę. Miałam jeszcze trochę czasu. Wrzuciłam paczkę z powrotem do torby i rozglądnęłam się na około. Mogłam porozmawiać z jakimiś fanami, ale nie miałam ochoty. Zaczęłam więc oceniać wygląd fanów, buty, ubrania, torebki. W skali od 1-10. Pewna dziewczyna rzuciła mi się w oczy. Ubrana w jaskrawą bokserkę, jeansowe szorty i zakolanówki. Do tego miała niebieskie vansy i włosy spięte w wysoki kucyk. Wyglądała ślicznie. Zresztą jak one wszystkie tutaj. Każda dziewczyna ma w końcu w sobie coś wyjątkowego, nie ma brzydkich. Nagle spostrzegłam małą dziewczynkę która strasznie płakała, wtulając się w spódnice matki. Moja ciekawość zwyciężyła i podeszłam do nich.
- Przepraszam, - zaczęłam nieśmiało - stało się coś?
- Oh.. Nie nic poważnego. Tylko córka marzyła o spotkaniu chłopców, ale nie udało się to nam.
Popatrzyłam na zapłakane dziecko, wycierające oczy spódnicą kobiety. Kucnęłam przy niej.
- Pójdziesz ze mną kawałek? Mam dla Ciebie niespodziankę. - uśmiechnęłam się zachęcająco.
Kobieta popatrzyła się na mnie jak na pedofila.
- Oczywiście Twoja mamusia idzie z nami. - sprostowałam wypowiedź.
Mała otarła ostatnie łzy i wyciągnęła do mnie rączkę. Złapałam za nią i poszłam w stronę drzwi. Zdziwiona kobieta patrzyła na mnie jakbym chciała ją zjeść. Ochroniarze rozsunęli się przed nami.
- Ej, którędy do garderoby? - zagadnęłam jednego z nich.
- Trzeci drzwi na prawo. - odparł poważnym tonem.
Weszłyśmy do długiego korytarza, a ja odszukałam drzwi z napisem "One Direction"
- Proszę chwilkę zaczekać na mnie.
Otworzyłam delikatnie drzwi i wsunęłam się przez szparę. Pięć par oczu spoczęło na mnie.
- Co jest? Nie miałaś jechać do domu? - Liam patrzył na mnie znad telefonu
- Tak, ale znalazłam waszą ogromną fankę i musicie ją poznać. Może wejść? Proszę proszę proszę! - mówiłam błagalnym tonem.
- Ona stoi za drzwiami już prawda? - westchnął zrezygnowany Louis.
Kiwnęłam głową.
- Niech wchodzi. - zadecydował Harry.
- Jej! - pisnęłam zadowolona z ich decyzji
Wybiegłam wręcz za drzwi i wprowadziłam dziewczynkę do środka.
- Ojej! - powiedziała dziecinnym głosem.
Stała w miejscu nie mogąc się ruszyć ze zdziwienia.
- Cześć mała. - podszedł do nas Hazza - Jak masz na imię?
- Meg. - powiedziała ledwo co.
Reszta poszła w ślady Loczka.
- Mogę was przytulić? - zapytała.
- Oczywiście! - odrzekli wszyscy razem, a dziewczynka ich mocno uściskała.
Na ten widok stanęły mi łzy w oczach i wycofałam się za drzwi. Wróciłam do głównych drzwi i zaczęłam się rozglądać za moją taksówką. Stała ona kilka metrów od wejścia. Wsiadłam do niej i podałam kierowcy nazwę hotelu pod który ma mnie podwieźć. Nie miałam siły z nikim rozmawiać. Przypomniałam sobie wyznanie Malika w schowku na miotły. Bezwiednie oparłam głowę o szybę, a łzy mi spływały po policzkach. Coraz ciężej było mi udawać, że nic między nami nie było, że zapomniałam, że go nie kocham.Zamknęłam oczy i przypominałam każdy moment spędzony z nim, to jak się spotkaliśmy, jak zabierał mnie na premiery, jego zdenerwowanie gdy śpiewał dla mnie. To wszystko było jak piękny sen, sen który teraz przerodził się w istny koszmar. To było jak jakiś film w którym niestety musiałam grać główną rolę. Coraz częściej myślałam o powrocie do Polski, o usamodzielnieniu się tam. Dostaniu na studia dziennikarskie i spełnieniu swoich marzeń, ale czyto ma jakikolwiek sens? Wszędzie będę już oceniania przez pryzmat "przyjaciółki One Direction". Nie oszukujmy się. Ten świat jest okropny, liczą się tylko pieniądze, a ja bym była tylko wykorzystywana by ujawnić ich sekrety oraz zrobić z nimi wywiad. Pod moimi powiekami pojawiały się kolejne łzy.
- Proszę panią - kierowca mnie wołał - Jesteśmy na miejscu.
- Ah tak... - przetarłam łzy - Bardzo dziękuje.
Wyjęłam banknot i podałam go kierowcy. Otworzyłam delikatnie drzwi i szłam w stronę hotelu. Oczywiście nasi przyjaciele paparazzi już na nas tutaj czatowali. Jeden przez drugiego przekrzykiwali moje imię i pytali o chłopców i ich prywatne życie. Nie wytrzymując napięcia odwróciłam się w ich stronę.
- Kim ja jestem? - zaczęłam wrzeszczeć. - Jestem ich przyjaciółką, nie życzę sobie żadnych zdjęć. Jestem normalnym człowiekiem takim jak wy. Oni również. - flesze przestały błyskać. - Harry, Zayn , Louis, Niall i Liam mają własne życie i na prawdę, nie chcą się wam chwalić swoimi prywatnymi sprawami na prawo i lewo. To są ludzie, którzy spełnili marzenia.. A wy co? Chcecie z nich zrobić zadufanych w sobie gwiazdorów, puszczacie plotki wyssane z palca. Niszczycie ich od środka. Tylko wiecie w czym jest problem? - wzięłam głęboki oddech - W tym, że ich najbliżsi znają prawdę, prawdziwi fani nie uwierzą w każdą plotkę tylko już w potwierdzone od nich informację, a oni mają gdzieś co o nich napiszecie. - zakończyłam monolog.
Przepchałam się koło nich i z rozmachem otworzyłam drzwi. Emocje we mnie buzowały. Wciąż nie wierzyłam w to, że powiedziałam to wszystko publicznie. To co od tak dawna leżało mi na sercu. Wybiegłam po schodach na piętro gdzie znajdował się mój pokój. Siadłam na łóżko zaciągając na kolana kołdrę. Nie wiem ile tak siedziałam, ale musiałam się wziąć w garść i zwalczyć w sobie ten ból. Wstałam z łóżka i poprawiłam pościel. Plecak, który wciąż miałam na ramionach rzuciłam gdzieś w kąt wyciągając wcześniej papierosy i zapalniczkę. Wyszłam na balkon i spojrzałam w dół. Na zewnątrz pod wejściem głównym, nie było ani jednego fotoreportera. Widok mnie ten zadziwił ale ucieszyłam się. Odpaliłam papierosa i delektowałam się smakiem nikotyny. Usiadłam na płytkach opierając się o ścianę i obserwowałam bacznie co działo się na ulicy. Paczkę z zapalniczką położyłam na ziemi a sama robiąc podręczną popielniczkę z pustej puszki weszłam do pokoju. Odnalazłam wśród rupieciarni mojego laptopa i go włączyłam. Pośród moich kontaktów na Skype znalazłam Tatę i do niego zadzwoniłam. Jego uśmiechnięta twarz od razu pojawiła się na moim ekranie.
- Cześć skarbie co u Ciebie? - zaczął rozmowę.
Opowiedziałam mu w długim monologu co się dziś stało, a on słuchał mnie z wielką uwagą, gdy skończyłam opowiedział mi krótko co dziś robił. I musiał się niestety rozłączyć bo szedł na noc do pracy. Weszłam na swojego Twittera i napisałam " Czasem musimy grać dobrą minę do złej gry ". Uśmiechnęłam się do monitora. Sprawdziłam fejsa i z powrotem wróciłam na TT by sprawdzić co ludzie piszą o mnie. Wiele osób prosiło o follow backi więc porobiłam kilka i po odpisywałam na pytania, które zbytnio nie naruszały mojej sfery prywatności. Kilka było od Polskich fanów, czy wiem kiedy chłopcy zorganizują u nas koncert, czy rzeczywiście pochodzę z Polski, jakie filmy lubię najbardziej. Po około godzince spędzonej na TT, wróciłam do strony głównej czyli google i sprawdziłam to co od dawna mnie tak bardzo ciekawiło, czyli "Harry Styles i Louis Tomlinson" Już w pierwszym haśle zobaczyłam "Larry Stylinson" Otworzyłam nową zakładkę i weszłam na tumblra wpisując wcześniejsze hasło. Zaczęłam czytać mnóstwo informacji, fanfiction , przeglądać zdjęcia. Gdy moje drzwi szeroko się otworzyły. Automatycznie zatrzasnęłam laptopa, na co Hazza popatrzył na mnie z zdziwieniem.
- My wychodzimy na imprezę, na pewno nie chcesz iść z nami?
- Nie... Dziś się na prawdę źle czuje. Może innym razem.
Już wychodził, gdy w samych drzwiach odwrócił się na pięcie.
- El, na prawdę wszystko ok? Dziwnie się dziś zachowywałaś...
- Oh, Haz. Nie martw się. Po prostu zawsze przy TYCH sprawach zachowuje się inaczej. - puściłam do niego oczko.
Uspokojony chłopak wyszedł, a ja zdążyłam tylko zawołać by bawił się dobrze. Otworzyłam z powrotem laptopa i weszłam w pierwszy link w googlach.
"Larry Stylinson - jedni uważają to za bromance, inni za parę dwóch gejów, nie mogących się ujawnić ze względu na swoją sławę"
Wzięłam głęboki wdech i wyłączyłam pospiesznie laptopa. Nie chciałam tego wiedzieć. Jeśli by coś się działo Loczek na pewno by mi powiedział... Nagle wszystko zaczęło się układać w całość. Rozmowa na temat Eleanor, zły humor Harrego. Wszystko się łączyło w jedną całość. Potrząsnęłam głową by wybić z niej te głupie myśli. "HARRY BY CI POWIEDZIAŁ" powtarzałam w kółko to samo zdanie, chcąc w nie uwierzyć. Żeby zapomnieć o zaistniałej sytuacji postanowiłam się przebrać w coś luźniejszego. Wygrzebałam gdzieś rozciągnięte dresy i stary t-shirt. Od razu czułam się swobodnie. Wyszłam na balkon by zapalić, lecz ciche pukanie do drzwi uniemożliwiło mi ten ruch.
- Kto to o tej porze, przecież wszyscy pojechali do klubu. - gadałam sama do siebie.
Otworzyłam drzwi a przede mną stał Mulat.
- Co chcesz? - jęknęłam zostawiając go samego w drzwiach.
- Mogę wejść? - szeptał nie pewnie.
- Tak jasne. - wracałam już do swojego wcześniejszego zajęcia.
- Nie pal tyle. - powiedział wpatrując się we mnie gdy odpalałam papierosa.
- I kto to mówi Panie Malik. - wycedziłam dwa ostatnie słowa przez zęby.
- Nie dokończyliśmy chyba wcześniej rozmowy.
- Hm... Dla mnie była zakończona... A poza tym, dlaczego nie poszedłeś z resztą?
- Bo wolę ten czas spędzić z Tobą. Nawet jeśli zaraz mnie wyrzucisz za drzwi.
Uśmiechnęłam się pod nosem na ten pomysł.Opadłam na płytki balkonowe, a on za mną jak cień. Wyciągnął swojego papierosa i go odpalił. Siedzieliśmy w milczeniu, każdy zajmując się swoim szlugiem. Patrzyłam się przed siebie nie zwracając na niego uwagi. Nie chciałam z nim rozmawiać. Chciałam zapomnieć o tym co się wydarzyło. Wstałam bez słowa udając się do głównego pomieszczeni, by po chwili z hukiem rzucić się na łóżko.
- To boli... - Malik stał oparty o futrynę.
Uniosłam pytająco brew przenosząc na niego wzrok.
- Ignorujesz mnie, unikasz, nie chcesz nawet normalnie porozmawiać... A przecież ja nic nie zrobiłem...
Wybuchłam ironicznym śmiechem.
- Czyli , chcesz mi powiedzieć, że całowanie innej na oczach milionów osób to dla Ciebie nic? Coraz bardziej mnie uświadamiasz, że ten związek nie miał sensu.
- To ona mnie pocałowała, nie chciałem tego. Ja już znalazłem swoją kobietę życia. - usiadł na skraju łóżka. - Ile razy mam to powtórzyć? Co mam zrobić, żeby było jak dawniej?
Siadłam koło niego.
- Już nigdy tak nie będzie Zayn.. - czułam jak słona ciecz płynie mi po policzkach. - To wszystko - zrobiłam ręką kółko - to nie mój świat. Ja się tutaj nie nadaję... To nie moja bajka..
- El... - przetarł delikatnie łzy z mojej twarzy. - Zerwę oficjalnie z Perrie.. Odejdę z zespołu, zaszyjemy się gdzieś razem, gdzie nikt nam nie będzie nam przeszkadzał.
Zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Nie.. Zespół ma istnieć, nie chce by coś tak pięknego rozpadło się przez taką głupotę. Ja... ja po prostu się z tego wycofuję. Nie potrafię Ci już zaufać Zayn...
- Ale Elizabet...
- Jutro wyjeżdżam. Więcej się nie zobaczymy...
Widziałam jak jego oczy zaczynają się błyszczeć od łez. Delikatnie się do mnie przysunął i musnął moje usta.
- Nie zostawiaj mnie tu.. Błagam. Jesteś dla mnie wszystkim co mam. - patrzył mi prosto w oczy.
Odwróciłam głowę, by nie patrzyć w jego oczy, bym nie musiała widzieć jego smutku. Położył dłoń na moim udzie i starał się zwrócić na siebie uwagę. Położyłam się na łóżku wciąż unikając jego wzroku.
- Mogę z Tobą poleżeć? Proszę... - jego cichy szept łamał mi serce.
Przytaknęłam, starając się przełknąć gulę w gardle i się znowu nie rozkleić.
Czułam jak jego ręce oplatają moją talię od tyłu, a jego twarz wtula się w moje włosy.
- Śpij dobrze El... - powiedział cichutko.
*4 godziny później*
- Liam! Uspokój się! - głośne krzyki wyrwały mnie z głębokiego snu.
- Zayn... Zayn.. - delikatnie go potrząsnęłam.
-Mhm.. - nic więcej nie udało mi się uzyskać w odpowiedzi.
Delikatnie wysunęłam się z jego objęć i wyszłam na korytarz.
- Co się dzieje? Zaraz obudzicie cały hotel. - mówiłam półszeptem do Nialla i Hazzy, którzy kogoś nieśli.
- Sorry El, ale nasz Daddy dziś zaszalał. - blondyn mówił z trudem.
- Pójdę po Malika, to nam pomoże! - wyrwał się Louis.
- Racja, śpi u mnie w pokoju. - powiedziałam do niego.
Oczy wszystkich skierowały się na mnie.
- No co.. Przyszedł porozmawiać, a potem zasnęliśmy.
- Lou! Tylko jak będziesz go budził to uważaj, żeby nie był nagi. - Styles poruszył śmiesznie brwiami.
Spiorunowałam go spojrzeniem.
- Więc jesteście razem? - Zapytał Max niosący kurtkę Liama.
- Nie, przyszedł porozmawiać, a potem zasnęliśmy. Dużo razy to mam jeszcze powtarzać?- westchnęłam zrezygnowana.
Nikt się już nie odezwał. Czekaliśmy na Malika i Tomlinsona w milczeniu. Po chwili obydwoje się pojawili w drzwiach. Mulat spojrzał na mnie lekko zdezorientowany i od razy ruszył na pomoc kolegą. Zanieśli Payna do pokoju i przebrali. Max z nim został, a reszta wyszła na palcach by nie obudzić naszego przyjaciela. Na korytarzu rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Postanowiłam wziąć szybki prysznic i iść z powrotem spać. Więc poszłam do łazienki, rozebrałam się i wskoczyłam pod ciepłą wodę. Umyłam się dokładnie i wyszłam obwijając się w ręcznik. Umyłam zęby i zmyłam makijaż. Wróciłam do salonu i położyłam się spać. Po emocjach dnia minionego, nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
* * *
Przedostatni rozdział.
Postanowiłam, że będę kontynuowała tego bloga, ale z całkiem innym opowiadaniem.
Mam nadzieję, że się podoba.
Starałam się napisać jak najszybciej ; ).
Ostatni rozdział chciałabym dodać jeszcze w tym tygodniu.
Miłego czytania! : )
- Zayn... Zayn.. - delikatnie go potrząsnęłam.
-Mhm.. - nic więcej nie udało mi się uzyskać w odpowiedzi.
Delikatnie wysunęłam się z jego objęć i wyszłam na korytarz.
- Co się dzieje? Zaraz obudzicie cały hotel. - mówiłam półszeptem do Nialla i Hazzy, którzy kogoś nieśli.
- Sorry El, ale nasz Daddy dziś zaszalał. - blondyn mówił z trudem.
- Pójdę po Malika, to nam pomoże! - wyrwał się Louis.
- Racja, śpi u mnie w pokoju. - powiedziałam do niego.
Oczy wszystkich skierowały się na mnie.
- No co.. Przyszedł porozmawiać, a potem zasnęliśmy.
- Lou! Tylko jak będziesz go budził to uważaj, żeby nie był nagi. - Styles poruszył śmiesznie brwiami.
Spiorunowałam go spojrzeniem.
- Więc jesteście razem? - Zapytał Max niosący kurtkę Liama.
- Nie, przyszedł porozmawiać, a potem zasnęliśmy. Dużo razy to mam jeszcze powtarzać?- westchnęłam zrezygnowana.
Nikt się już nie odezwał. Czekaliśmy na Malika i Tomlinsona w milczeniu. Po chwili obydwoje się pojawili w drzwiach. Mulat spojrzał na mnie lekko zdezorientowany i od razy ruszył na pomoc kolegą. Zanieśli Payna do pokoju i przebrali. Max z nim został, a reszta wyszła na palcach by nie obudzić naszego przyjaciela. Na korytarzu rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Postanowiłam wziąć szybki prysznic i iść z powrotem spać. Więc poszłam do łazienki, rozebrałam się i wskoczyłam pod ciepłą wodę. Umyłam się dokładnie i wyszłam obwijając się w ręcznik. Umyłam zęby i zmyłam makijaż. Wróciłam do salonu i położyłam się spać. Po emocjach dnia minionego, nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
* * *
Przedostatni rozdział.
Postanowiłam, że będę kontynuowała tego bloga, ale z całkiem innym opowiadaniem.
Mam nadzieję, że się podoba.
Starałam się napisać jak najszybciej ; ).
Ostatni rozdział chciałabym dodać jeszcze w tym tygodniu.
Miłego czytania! : )