czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 2.

    -Lisa - ktoś delikatnie szturchnał dziewczynę w rami.
- Mhm? - Chłopak uzyskał krótką odpowiedź.
- Masz za dwie godziny wywiad i to na żywo, a za godzinę masz być w studiu.
- Dlaczego mnie wcześniej nie obudziliście? - zerwała się na równe nogi.
Biegała po pokoju zbierając potrzebne jej rzeczy. Harry wybuchł głośnym śmiechem.
- No co? - uniosła pytająco brwi.
- Nic, nic. Tylko zabawnie wyglądasz biegając w samej bieliźnie - poklepał miejsce koło siebie, zachęcając ją by usiadło.
Podeszła do łóżka i spoczęła na nim.
- Przepraszam za wczoraj - ukazał swoje dołeczki - ostatnio mam dużo na głowie i kilka nie miłych incydentów. - objął ją ramieniem. - Teraz już wszystko będzie ok. Chyba...
- Ym.. Harry?
- Tak?
Blondynka wzięła głęboki oddech.
- Myślisz, że na prawdę się kochamy?
- Tak, chyba tak... Przecież inaczej byśmy razem nie byli. Prawda?
Przytaknęła głową i wtuliła się w niego mocno.
- Musimy się zbierać. Niall się dorwał do lodówki. - jęknęła nie zmieniając pozycji.
- Skąd ty takie rzeczy wiesz? - lekko się od niej odsunął.
- Nie wiem... Jest już po 10. Domyślam się.
   Na prawdę nie wiedziała, jak to się działo, że gdy zawsze była blisko Nialla, albo w jednym pomieszczeniu wiedziała co on robi, czasem nawet z kim. Nie potrafiła tego wytłumaczyć.
   Wcisnęła na siebie ciasne czarne spodnie, miętową koszulę ombre oraz tego samego koloru platformy. Do ręki wzięła ciemną kopertówkę.
- Możemy iść - zakomunikowała stając w drzwiach.
Mimo że jej szpilki miały 13 cm, Harry nadal był od niej prawię o głowę wyższy.
   Kroczyła z wielką gracją po schodach trzymając Stylesa za rękę i uśmiechając się od ucha do ucha. Odważnym krokiem weszła do kuchni.
- Cześć wszystkim - pomachała ręką.
- Dzień dobry- odezwała się jednocześnie cała trójka.
- Zrobiłem Ci kanapki! -Horan podsunął jej talerz pod nos.
- Dziękuje, ale nie jestem głodna.
Przy stole brakowało tylko Malika i jego dziewczyny. Kogo jak kogo, ale jego jej nie brakowało.
- Carlin* - dobiegł ją zza pleców znany męski głos.
- Malik  - syknęła przez zaciśnięte usta.
Mulat rozsiadł się koło niej kładąc natychmiast rękę na jej kolanie.
- Jak tam po upojnej nocy z Harrym? - zapytał chamsko - Twoje jęki było słychać, aż u nas.
- Po pierwsze Zayn - powiedziała to z takim jadem, że można było się nim otruć - bierz te ręce- strąciła jego ręce - po drugie jęczę, bo Harry mnie zaspokaja w przeciwieństwie do Ciebie, on sobie radzi.
Jego usta ręce zacisnęły się w wąską linię, a ręce zwinęły w pięści.
- Znowu wygrałam - szepnęła mu na ucho wstając z krzesła.
- Dobra to ja lecę.
- Odwieźć Cię? - Niall podniósł wzrok znad talerza.
- Ja to zrobię! - Zerwał się z krzesła loczek.
Otworzył pierwszą szufladę od góry w poszukiwaniu kluczyków do auta.
- Mam! - uniósł triumfalnie zdobycz.
- Do zobaczenia - rzuciła dziewczyna przekraczając próg.
Harry otworzył przed nią drzwi gdy nagle po całym domu rozległ się piskliwy głosik.
- Loli!- krzyknęła dziewczyna zbiegająca po schodach.
- Pezz! - Lisa wybiegła jej na przeciw.
Mimom tego jak bardzo nie lubiła jej chłopaka, Perrie była fantastyczną przyjaciółką. Wpadły sobie w ramiona i mocno się przytuliły.
- Stęskniłam się - powiedziała dziewczyna mulata.
- Ja też, brakowało mi naszych nocnych rozmów.
- Oh! To takie słodkie - Malik pojawił się koło nich znikąd. - Chodź kochanie, nie warto tu zostać. - Objął ją w tali i pociągnął do kuchni.
Edwards rzuciła przepraszające spojrzenie przyjaciółce.
- Nie ma sprawy i tak muszę jechać na wywiad. - uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco oraz razem z Harrym opuścili mieszkanie.

  - Nienawidzę tej dziwki - mruknął Malik zasiadając z powrotem do stołu.
Niall słysząc te słowa wręcz zachłysnął się wodą, którą pił.
- Zayn, wiesz, że Cię uwielbiam. - Zaczął niepewnie - ale Lisa to moja przyjaciółka i nie życzę sobie takich oszczerstw na jej temat. Przyzwyczaiłem się do waszych ciągłych wojen, ale to już przesada.
- Tylko dziwki spotykają się z chłopakiem dla sławy. Jest tragiczną aktorką i gdyby nie ty to pewnie nigdy by się nie wybiła.
- Wiesz co? - wtrącił się w rozmowę Liam - w sumie to ona dostał rolę jak on się dostał do programu więc nie byłbym tego taki pewny.
- Ale z Harrym się spotyka dla rozgłosu - miał przeciwko nim tylko jeden argument
Blondynka go kopnęła pod stołem.
- Auć - jęknął - Co ty wyprawiasz?
- Zamknij się w końcu.

   Siedziała na dużej kanapie, rozglądając się po pomieszczeniu. Była w tym studiu już nie raz, po każdej roli była tu zapraszana.
- Pani Carlin, wchodzi pani za minutę - poinformowała ją ruda kobieta.
Wstała delikatnie, by po chwili przejrzeć się w lustrze czy wygląda dobrze. Podeszła do miejsca z którego miała wyjść przed kamery.
- Zadebiutowała jako księżniczka Alicja grając jedną z głównych ról w filmie, potem rozdzwoniły się do niej telefony z kolejnymi propozycjami między innymi role w disneyowskich filmach. Już wiecie kto to? Panie i Panowie przed wami Lisa Carlin!
Weszła pewnym krokiem machając do skromnej publiczności. Podeszła do Eda i przywitała się z nim na buziaka w policzek, a on wskazał jej miejsce, które ma zająć.
- Napijesz się czegoś? Hm... Zaproponowałbym Ci coś mocniejszego ale 18 latek jeszcze nie masz - widownia na jego słowa wybuchła śmiechem.
- Dobrze, dobrze! Cisza! Lisa powiedz nam jak poszły zdjęcia do nowego filmu. Zdradź nam rąbek tajemnicy!
Dziewczyna miała na pamięć wykute odpowiedzi, których miała udzielać n temat filmu, więc płynnie odpowiedziała:
- Jak pewnie wszyscy wiedzą, film jest kręcony w Francji. Zdjęcia poszły gładko dzięki dopisującej nam pogodzie.
- A możesz nam zdradzić o czym on będzie?
- Oh, o miłości i to pięknej.
- Mówiąc o miłości. - dziennikarz klasnął w dłonie. - Nadal jesteś z Harrym? Widziałem was nawet dziś razem pod studiem. - na wielkim ekranie pojawiło się ich zdjęcie z dziś. - Czyż oni nie są słodcy?
Z widowni wydało się krótkie ooo.
- To jak, jesteście razem? - zamrugał śmiesznie oczami.
- Tak, tak... - spojrzała niepewnie na zdjęcie.
- Dobrze to jeszcze jedno pytanie. Ci Twoi fani Calidirsi.
- Carliners - poprawiła go blondynka.
- No Carliners, przecież mówię. Powiedz nam co najgorliwszego zrobili w Francji/
- Myślę, że akcja, którą zrobili z plakatami i serduszkami była przesłodka. Wiesz, kilkaset osób stojących przed Twoim balkonem i trzymających Twoje plakaty układające się w serce. To było na prawdę wspaniałe!  No i oczywiście albumy, które dostaję. Kocham je wręcz, są takie cudowne! Ah... Zapomniałabym o listach, które czytam nie raz ze łzami w oczach, nie mogę odpisać na wszystkie, ale to i tak cudowne, że ktoś docenia to co robisz
- Brawo dla Lisy za tą piękną wypowiedź, to teraz, może zapowiemy reklamy?

*Carlin - nazwisko Lisy

* * *
Wiem, " rozdział nie ma nic wspólnego z prologiem"
Ale kochani czy ja muszę zdradzać ich tajemnice już w pierwszych rozdziałach?
Zrozumcie też mnie, ; )
Połączenie pojawi się w 4 rozdziale : )
Bardzo dziękuje za tyle wejść.
Jesteście kochani.
Jak najszybciej postaram się dodać rozdział.
Proszę o pozostawienie komentarzy.

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 1.

   Długonoga blondynka weszła do dużego pokoju z siatkami pełnymi zakupów.
- Już jestem, - Krzyknęła od progu - Czy ktoś mi może pomóc? - westchnęła zrezygnowana.
Wysoki brunet z kręconymi włosami wybiegł jej na pomoc.
- Hej kochanie. - musnął jej usta w pośpiechu zabierając torby.
- Cześć Harry - uśmiechnęła się do niego przemieszczając się do salon.
Opadła na kanapę i zaczęła ściągać buty. Loczkowaty siadł przy niej i włączył telewizor
- O! Nasza Lisa wróciła! - przekrzykiwała się dwójka chłopaków schodzących ze schodów.
- Hej Lou, Cześć Liam - dała im po całusie w policzek - Jak tam z waszymi ukochanymi? - Ukazała swoje białe zęby.
- A bardzo dobrze - odrzekli jednocześnie i zniknęli gdzieś w drugiej części domu.
Dziewczyna podwinęła nogi na kanapę i usiadła po turecku. Styles objął ją ramieniem.
- Jak było w Paryżu? - mówił sucho
-Oh.. Dobrze.. dobrze...
Byli ze sobą już od ponad roku, ale bardziej dla rozgłosu, sławy. Ona- słynna na całym świecie aktorka, on bożyszcz nastolatek z znanego zespołu One Direction. Ich miłość była platoniczna, widzieli się raz na miesiąc i to nie zawsze. On dobrze wiedział, że spotyka się z innymi. Ona, że woli panie w starszym wieku.
-Niall, zostaw te zakupy. - nie odwróciła się nawet od telewizora.
- Skąd wiedziałaś? - westchnął głośno i dosiadł się do nich., całując ją w policzek.
- Horanku, znamy się od zawsze. - wysłała mu cwaniacki uśmiech.
Rzeczywiście znali się z Irlandczykiem od zawsze. Wybili się w jednym momencie, on poszedł na casting do xfactora, a ona kilka dni później dostała rolę w filmie. Znali się na wylot, zawsze wspierali, a w sumie nie umieli nawet określić kiedy się poznali.
- Jak poszły zdjęcia do filmu? - blondyn uwielbiał z nią rozmawiać.
- Hm.. Całkiem dobrze, ale prawdopodobnie będę musiała wrócić jeszcze do Francji.
Styles bez słowa opuścił salon.
- Lisa? Między Tobą a Hazzą wszystko w porządku? - uniósł pytająco brwi.
- Pomożesz mi wyłożyć te zakupy? Tylko bez podjadania!
- Oj Li, niby taka dobra z Ciebie aktorka, a zwykłego Irlandczyka nie umiesz okłamać. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Przyjaciół się nie okłamuje kochaniutki. - wstała i udała się do kuchni.
Otworzyła lodówkę wiejącą pustkami.
- Wracam do domu po dwóch miesiącach, a wy już wszystko zaniedbujecie - musnęła ustami powietrze.
-Ojej!- tleniony zapiszczał jak mała dziewczynka. - Kupiłaś żelki! - Wziął kilka paczek i wyszedł z kuchni.
- No pewnie! Zostawcie mnie wszyscy samą. Spokojnie dam sobie radę!
- Ej, czemu tak głośno krzyczysz?  - Zwrócił się do blondyny Tomlinson.
- A pomożesz mi poukładać zakupy? - westchnęła zrezygnowana.
- Jasne!
Lou poukładał kilka paczek płatków, włożył mleko do lodówki,gdy nagle  chłopak natknął się na swoje ulubione marchewki. Złapał cały worek i wybiegł jak poparzony z kuchni. Dziewczyna poddała się i sama opróżniła siatki.

   Usiadła koło Nialla w salonie wpatrującego się w mrugający ekran telewizora.
- O co chodzi z Harrym? Mimo wszystko rzadko się tak zachowujecie..
- Po prostu jestem zmęczona, on pewnie też... Właśnie - zgrabnie zmieniła temat - nawet nie zapytałam co u Ciebie.
- Oh... Wiesz, jakieś tam pojedyncze koncerty, nagrania na płytę, zakochałem się, odwiedziłem nasz dom dziecka , a  po za tym staraliśmy się poświęcać więcej czasu naszym fanom.
- Wróć! Co zrobiłeś?!
- Odwie..
- Nie! Wcześniej.
- Nagrałem wo...
- Niall, nie zgrywaj idioty!
- No oj, zakochałem się.
- Ojej! To cudownie! Kto to? Jak ma na imię? Ile ma lat? - Dziewczyna zasypała go pytaniami.
- Ma na imię Abby, ma tyle lat co ty czyli 16 i jest naszą fanką...
Lisa zadławiła się żelkiem, którego właśnie połykała.
- Kim jest? - powtórzyła pytanie dwa razy głośniej.
- Jest Directioner... Poznałem ją za kulisami, ale problem w tym, że nie mam jej numeru, nazwy Twittera, ani nic.. - spuścił głowę na dół.
- Spokojnie, znajdziemy ją, a teraz przepraszam ale muszę się odświeżyć i przespać.
- Jasne leć! Tylko pamiętaj, że jutro masz wywiad!
-Pamiętam..
Cmoknął ją w czoło, a ona kradnąc mu ostatnią paczkę żelek uciekła do swojego pokoju na górze.
  Nic się tutaj nie zmieniło, ściany nadal były fioletowe, sufit był pokryty fototapetą nieba w nocy. Nawet porozrzucane ciuchy leżały tak jak je zostawiła. Zmieniła się tylko jedna rzecz, tak jak po każdym jej powrocie do domu przy jej szafie leżało kilka worów wypełnionych po brzegi listami, zapewne od fanów. Kochała ich, ale bycie sławną coraz częściej dawało jej w kość.
  Wygrzebała z szafy jakąś luźniejszą piżamę i skierowała się w stronę łazienki. Lecz znane je skrzypnięcie drzwi, kazało się jej odwrócić w ich stronę. Oparty o futrynę z ironicznym uśmieszkiem na twarzy stał Mulat.
- Czego chcesz Malik? - założyła ręce.
- Wiem, że się stęskniłaś kochanie. - podszedł bliżej i ją objął.
- Bierz te łapy - syknęła ze złością.
- Wiem, że mnie pragniesz. Widać to po Twoich oczach kotku.
- Nie zapomnij kotku - nakreśliła palcami w powietrzu cudzysłów - Że jestem świetną aktorką. To ty tutaj tańczysz jak Ci zagram- uśmiechnęła się cwaniacko.
- Zayn! Kochanie gdzie jesteś? - rozległ się damki melodyjny głos.
- Chyba Twoja dziewczyna Cię szuka. Radzę się pospieszyć, może Cię tu znaleźć, a z tego faktu raczej zadowolona nie będzie.
Bad boy strzelał piorunami z oczu. Jeszcze kilka sekund stali w takiej pozycji, gdy w końcu odwrócił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami.
- 1:0 dla mnie Malik - powiedziała sama do siebie.




* * *
Kocham krytykę ale tylko konstruktywną.
Mam nadzieję, że się podoba.
Jeśli czytasz to proszę skomentuj, żebym wiedziała, że jest
dla kogo pisać : )

sobota, 11 maja 2013

Prolog.

   Bezchmurne niebo, świecące słońce i ciepły wietrzyk zaszczycił dziś o dziwo Irlandię. Jest początek maja, a do nie dawna jeszcze znajdował się tu śnieg. Pogoda tutaj nigdy nie była dobra, potrafiła się zmieniać na zawołanie, trzeba było być przygotowanym na wszystko.
   Jednak na obrzeżach małego miasteczka zwanego Mullingar, biały pch leżał w zacienionych miejscach. Mała dziewczyna ubrana w długą zieloną sukienkę i zimową kurtkę stała boso spoglądając na swoje stópki z góry.
-Lisa! - zawołała ruda kobieta biegnąca w stronę dziecka- Co ty wyprawiasz? Możesz się rozchorować!
Delikatnie podniosła dziewczynkę i skierowała się w stronę lasu. Przechodząc przez kolejne zarośla, las przed nim  coraz bardziej się zagęszczał. Kobieta odchyliła gałązkę , a raczej gałąź wielkiej wierzby płaczącej i  weszła w zielony korytarz. Odstawiła Lisę na nóżki i złapała ją za rączkę. Wolnym krokiem truchtały po suchych liściach drzew.
   Po dobrych 10 minutach marszu zobaczyły małe światełko. Kobieta przyspieszyła kroku chciała, chyba jak najszybciej wydostać się z tego pomieszczenia.
- Jak ja tego nienawidzę. - mruknęła sama do siebie stawiając pierwsze kroki na zewnątrz.
Wielka polana,a do około otaczające ją drzewa, przysłaniające delikatnie słońce dawały bajkowy nastrój temu miejscu. Trawa tutaj wydawała się bardziej zielona, niebo- bardziej niebieskie, a temperatura wyższa. Ptaki ćwierkały przelatując co jakiś czas nad głowami wędrowniczek. Mimo, że po krajach łąki panował cień, nigdzie nie było choćby kałuży po śniegu. W samym środku tego krajobrazu stał malutki drewniany domek z dużym i zadbanym ogrodem.
   Rudowłosa pani otworzyła drzwi, a dziewczynka od razu wbiegła do budynku.
- Roxana, to ty? - melodyjny głos dobiegł z salonu. - Znalazłaś Lisę?
- Tak pobiegła do siebie.
Poszła za brzmiącym głosem, by po chwili trafić do przestronnego pokoju z kominkiem przy którym siedziała piegata brunetka.
- Masz chłopca? - Roxana rozsiadała się koło niej.
- Tak, dotarł do nas chwilę przed Tobą- ukazała swoje białe zęby.
Ruda dopiero teraz zobaczyła dziecko siedzące na fotelu.
   Jego niebieskie ozy odbijały się na tle jasnej cery, zmierzwione przez wiatr włosy układały się niesfornie i co chwila opadały na czoło. Wyglądał na 6 lat, no może 7.
- Idealny- szepnęła zbliżając się bliżej do niego.
Chłopiec odruchowo schował się w siedzenie.
- Zaczynajmy - oznajmiła brunetka - Idę po Lisę, a ty przygotuj resztę.
- Niech ich połączy jedna tajemnica. - wybuchły złowieszczym śmiechem.

* * *
Prolog już jest. Wyszedł taki jaki chciałam : )
Trochę mi przykro, że pod epilogiem praktycznie
zero komentarzy.
Ah.. No i mam nadzieję, że przypadnie wam
do gustu nowy wygląd bo ja się w nim zakochałam.

czwartek, 9 maja 2013

Epilog

*listopad*
Przejechałam delikatnie po swojej tali tym samym poprawiając czarną sukienkę mającą na sobie.
- El pośpiesz się! Spóźnimy się! - Kaśka wołała mnie z drugiej części mieszkania.
Od mojego wyjazdu dużo się zmieniło, zdałam maturę, dostałam się na studia, wynajęłyśmy z Kaśką dom w Krakowie. Chłopcy? Odzywali się, ale rzadko. Rozumiałam to, ponieważ wiedziałam jak ich życie jest ciężkie.
- Ile można na Ciebie czekać?
- Długo. - jęknęłam zrezygnowana - Muszę tam iść? Do tego tak ubrana?
- Nie wiem o co Ci chodzi. Wyglądasz pięknie. Bierz swoją torebkę i wychodzimy. - zarządziła moja przyjaciółka.
Westchnęłam głęboko i wzięłam do ręki kopertówkę,a na nogi założyłam czarne platformy.
- Od kiedy na przyjęcia u dziekana trzeba się tak stroić? - zaczęłam marudzić.
- Skończ.- przewróciła oczami- Masz pecha bo idziemy na nogach.
- Cooo?
- To nie tak daleko, nie przesadzaj.
- W tym. - pokazałam na swoje buty - dojście nawet do głównej ulicy jest bardzo daleko.
Dziewczyna zaśmiała się sarkastycznie. Kaśka nigdy nie miała problemów z takim ubiorem, zresztą zawsze wyglądała w nim olśniewająco i ponętnie. Dziś miałyśmy prawie identyczne sukienki, krótkie czarne. Rozpuszczone włosy z lekko podkręconymi końcówkami. Ona jednak miała kremowe buty i pod kolor torebkę.
Zeszłyśmy powoli po schodach. I wolnym krokiem ruszyliśmy do restauracji gdzie miało odbyć się nasze spotkanie.
- Może ja nie powinnam iść. - zagadałam- w sumie dziekan mi nic nie mówił, żebym się pojawiła dziś.
- Oh daj spokój. Mi mówił. Nie marudź już proszę. I pospiesz się bo się spóźnimy.
Rzeczywiście do budynku w którym miało być spotkanie miałyśmy dosłownie 15 minut drogi i to z moim tempem. Byłyśmy już przed samym wejściem gdy telefon Kaśki się rozdzwonił.
- Idź idź - popchnęłam mnie w stronę drzwi - Ja zaraz dojdę.
To dziwne, że tak bogaty gość robił w takim miejscu spotkanie.. I do tego jeszcze w ogóle nie oświetlone. Popchnęłam delikatnie drzwi i weszłam pewnym krokiem do środka. Nagle jasny blask poraził moje oczy a do uszu dobiegło głośne. "Niespodzianka".
Po mojej głowie krążyło setki myśli. Przegapiłam urodziny Kaśki? Nie.. One były w maju. Czy może ktoś miał urodziny, a ja weszłam w nie czasie. Przeleciałam oczami po osobach znajdujących się dookoła mnie. Znałam ich.
- I jak. Udało mi się? Powiedz, że się tego nie spodziewałaś! - moja przyjaciółka mówiła jak nabuzowana.
Uniosłam pytająco brwi.
- Dziś są Twoje urodziny kochanie! - poprowadziła mnie w tłum.
Ludzie podchodzili do mnie i składali mi życzenia, nie którzy dawali prezenty.
Moje urodziny? Przecież to nie było możliwe. Tata nie dzwonił.. Nie zapomniał by o nich... Zresztą chłopcy też. Wyciągnęłam telefon z kopertówki i sprawdziłam datę. 22 listopada... Czyli to prawda.. Moja mina nagle zrzedła podeszłam do baru i zamówiłam drinka.
- Wszystko ok? - zapytała zatroskana Kaśka...
- Mój tata... On.. Zapomniał...
- Oj.. Może miał dużo obowiązków. - starała się mnie pocieszać.
- Tak tak... Na pewno... - sama chciałam w to wierzyć.
- A teraz chodź - objęła mnie ramieniem. - Czas na mój prezent.
Uśmiechnęła się do mnie i pociągnęła mnie w stronę jednego stolika. Siedział przy nim facet lekko zgarbiony. Starszy.
-Tato? - jęknęłam gdy podeszłyśmy bliżej- Tato!
Ruszyłam jak sprinter na zawodach ku stolikowi. Rzuciłam się mu na szyję a on mnie przytuli mocno.
- Wszystkiego najlepszego kochanie. - szepnął mi do ucha.
- Stało się coś? - zapytałam zaniepokojona, gdy zobaczyłam jego podkrążone oczy.
- Oh, zmęczenie i to duże. Niestety mój prezent dostaniesz dopiero potem. - uniósł lekko kąciki swoich warg. - A teraz przepraszam, ale udam się do domu. Jestem strasznie zmęczony po podróży. Zresztą, to nie mój przedział wiekowy.
Uściskał mnie mocno i pocałował w policzek oraz zniknął w drzwiach.
Impreza, rozkręcała się w najlepsze. Alkohol lał się litrami, ludzie tańczyli z drinkami w ręku. Około godziny 23 na sali zapanowała totalna ciemność, muzyka przestała grać. Wszyscy ucichli. Odwróciłam się od baru by spojrzeć co się dzieje. Można było zauważyć, że na scenę ktoś wchodzi. Nagle delikatne światła oświetliły piątkę chłopaków, w wielkich czerwonych kokardach.
- Cześć. - zaczął po angielsku Louis - Taki starszy pan, powiedział nam, że chce nas dać na urodziny swojej córce. - zaśmiał się pod nosem. - A żeby uszczęśliwić ją jeszcze bardziej to kazał nam ubrać na siebie to coś - pokazał na wstążkę.
- A tak serio - przerwał mu Malik. - Jesteśmy tu bo nasza najlepsza przyjaciółka ma urodziny, a my nie mogliśmy tego przegapić - uśmiechnął się w moim kierunku.
Harry zaczął śpiewać po angielsku Sto lat, moi znajomi jednak szybko przełożyli to na mój ojczysty język i jedyne co się dało usłyszeć z tego bojkotu to znaną na całym świecie melodię.
- A więc. - Zaczął Liam. - Jesteśmy One Direction. I damy tutaj dzisiaj mini koncert. Mam nadzieję, że się wam spodoba!
Jak powiedzieli tak się stało, odśpiewali kilka bardziej znanych piosenek oraz z dedykacją dla mnie Everythink about you, przy której zakręciła mi się łezka w oku, na wspomnienia o plaży. Na końcu zaprosili mnie na scenę a z głośników poleciało Kiss You. Zayn delikatnie objął mnie w tali i śpiewał. Niall nauczył mnie tańca na refren, a Louis skakał po scenie jak oszalały. Harry w końcu zakończył piosenkę słowami And Let me Kiss You. A Mulat przyciągnął mnie mocno do siebie i pocałował. Pogłębiłam pocałunek, czułam jak nasze języki ze sobą walczą. Gdzieś w oddali bili brawa, to się teraz nie liczyło. Najważniejszy był on. Oderwałam się od niego delikatnie i mocno przytuliłam.
- Tęskniłam. - szepnęłam mu na ucho.
- Ja bardziej.
Delikatnie mnie odsunął by popatrzeć mi oczy. Przyłożył do ust mikrofon i powiedział.
- El, kocham Cie... Kocham Cię jak nikogo innego. Chciałabyś ze mną być? - Ostatnie słowa wypowiedział trochę ciszej.
 Osłupiałam nie wiedząc co się dzieje. Nic nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Stanęłam więc na palcach i pocałowałam go namiętnie. Znowu gdzieś w tle rozbrzmiały oklaski i wiwaty.
Zeszliśmy z podestu ze sceny wtuleni w siebie.
- Mam nadzieję, że prezent Ci się podobał - zapytał Harry
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Odpowiedziałam, patrząc zakochanym wzrokiem na Malika

* * *
No i mamy! Wiem wiem. Krótkie. Ale to epilog więc no.
Opowiadanie które się niedługo tu pojawi. ( TAK NA TYM BLOGU)
też będzie miało je krótsze.
Dostałam kilka pytań o kim będzie. Więc... Będzie ono o wszystkim
jeszcze nie obsadziłam do końca "ról"
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
Rozwalił mnie też komentarz o pewnych "tonkers" Nie zasłużyłam na nic takiego więc no.
UWAGA!
Chciałam ogromnie podziękować za ilość wyświetleń, za wszystkie miłe
komentarze, jak i za konstruktywną krytykę.
DZIĘKUJE! WSZYSTKIM.
Ah... No i wyczekujcie na prolog nowego opowiadania. Bo zdradzę wam, że już jest
napisany ; )
KOCHAM WAS I JESZCZE RAZ DZIĘKUJE!

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 28
Zasunęłam ostatnią walizkę. Byłam już ubrana i gotowa do przeżycia dzisiejszego dnia. To miał być trudny dzień, nawet bardzo. Wiedziałam ile czeka mnie poważnych rozmów. I jakie będą reakcję.  Siadłam na łóżku i ostatni raz spojrzałam na swój hotelowy pokój. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam za drzwi. Na korytarzu panowała cisza. Chłopcy, po wczorajszym szaleństwie jeszcze nie wstali. Zeszłam powoli po schodach i udałam się do kuchni. Zamówiłam pierwsze lepsze śniadanie z karty i czekałam na swój posiłek, planując mniej więcej przebieg dzisiejszych rozmów. Za chwilę koło mnie zasiadła czwórka chłopaków. Brakowało jeszcze tylko Daddego oraz Zayna.
- Gdzie Malik i Payn? - spytałam.
- Malik pomaga się ogarnąć Liamowi. Zaraz dojdą. - Uśmiechnął się Max.
- Co zamawiacie? - zagadnął Hazza.
- Hmm... Nie wiem. Weź coś dobrego. - Lou puścił do niego oczko.
Kelner do nas podszedł a Harry złożył zamówienie, dla Louisa naleśniki i sałatkę z marchewki, dla siebie tosty. Max wybrał klasyczną jajecznicę. A Niall, wziął praktycznie cały zestaw śniadaniowy. Obsługujący nas mężczyzna popatrzył na nas jak na idiotów i odszedł w stronę baru. Wszyscy się rozgadali, a ja miałam w głowie tylko jedną myśl. "Jak im to powiedzieć" .
- Hallo, ziemia do Elizabet - ktoś mi machał ręką przed oczami.
- Co, co? - patrzyłam zdezorientowana.
- Jedzenia masz, już od jakiegoś czasu na stole, a ty patrzysz w jeden punkt. Przegapiłaś nawet zejście naszego pijaka. - Ostatnie słowa blondas powiedział specjalnie głośniej.
- Horan... Błagam, nie krzycz. - jęknął Payn.
Rzeczywiście. Przy naszym stole siedzieli już wszyscy oprócz Paula. A może to i lepiej?
- Słuchajcie muszę wam coś powiedzieć... - wzięłam głęboki oddech.
- CO to ma być?! Co to ma być?! - od samych drzwi było słychać krzyk.
Wszyscy goście odwrócili się w stronę menadżera chłopaków.
- Elizabet, co ty sobie wyobrażasz? Skandal za skandalem. Wczoraj daliście się z Maxem, przyłapać paparazzim, później koncert w którym też, zagrałaś rolę główną, a na sam koniec dnia kazanie dla fotoreporterów? Nie będę znosić takiego zachowania...- rzucił mi gazetą przed talerz.
Nie musiałam jej otwierać wiedziałam co w niej jest.
- Jakie kazanie? - blondas mówił z pełną buzią.
- Przeczytaj sobie! - wskazał palcem na czasopismo.
Liam sięgnął po czasopismo i odnalazł odpowiednią stronę. Przeleciał tekst wzrokiem i spojrzał na mnie zdziwiony. Wziął głęboki oddech i zaczął czytać na głos.

Elizabet Tomson, znana przyjaciółka zespołu One Direction. Miała chyba swój słabszy dzień. Została przyłapana z synem swojego menadżera, gdy wychodzili na koncert, lecz wracając już była sama. Napadnięta przez paparazzich dała ponieść się emocją i zaczęła wrzeszczeć na nich oraz pouczać. Jednemu z naszych dziennikarzy, udało się ją nagrać. Możecie usłyszeć to na naszej stronie. Czy dziewczyna rozwali karierę pięciu bożyszczy nastolatek? Czy fanki będą chciały ją zniszczyć za to co powiedziała? A może chłopcy zostawią ją dla kariery? Będziemy na bieżąco was informować!Payn zamknął gazetę i zaczął czegoś szukać po kieszeniach. Po chwili wyciągnął swój telefon i jak gdyby nigdy nic zaczął się nim bawić.
- I co ja mam teraz zrobić? Nie mogę tego tak zostawić.. - mówił już uspokojony Paul.
- To się więcej nie powtórzy...
- Ostatnim razem też, tak mówiłaś El..
- Ale tym razem tak będzie, ja wy....
- AHA! Mam! - krzyknął uradowany Daddy.
Wszyscy spojrzeli na niego. Po chwili z jego komórki zaczął dobiegać mój głos i monolog, który wczoraj powiedziałam. Po około 30 sekundach, nastała cisza, a wszyscy wpatrywali się we mnie z lekkim podziwem.
- Paul.. - zaczął powoli Lou - ona tylko powiedziała to co my chcieliśmy zrobić od dawna...
Nic nie odpowiedział.. Usiadł na krześle i zapatrzył się w przestrzeń. Wszyscy oprócz mnie wrócili do jedzenia. Odłożyłam sztućce i potarłam dłońmi o uda.
- Ej... - wszystkie pary oczu skierowały się na mnie. - Muszę wam coś powiedzieć...- wzięłam głęboki oddech. - Postanowiłam wrócić do Polski... Jeszcze dziś.
Opadły im szczęki z wrażenia, a blondas prawie zakrztusił się jedzeniem. Zayn wstał od stołu z głośnym hukiem i wyszedł z pomieszczenia.
- J... Jak to? - Liam uniósł jedną brew do góry. - to przez ten artykuł?
- Nie... Po prostu. To nie jest dla mnie. Ja się nie odnajdę nigdy w tej bajce.
- Kiedy zdążyłaś załatwić bilety?
- Ym.. Tutaj właśnie miałabym prośbę. Czy moglibyście mi kupić bilet? Nie mam na tyle pieniędzy. - odpowiedziałam Hazzie skrępowana.
- Dlaczego chcesz tam wrócić?- tleniony przestał jeść.
- Chce skończyć szkołę, dostać się a studia... A w Anglii nie uda mi się to.
Pokiwali rozumiejąc głowami.
- Nie możesz wyjechać. - powiedział stanowczo Paul.
Uniosłam pytająco brew.
- W gazecie pisało, że chłopcy Cię zostawią dla kariery po tym wydarzeniu. Więc niestety musisz z nami zostać. Przynajmniej miesiąc.
- Paul... Bez urazy ale moim szefem nie jesteś. Zależy mi na chłopakach, ale podjęłam decyzję. Muszę wrócić do swojego kraju. Jeśli mi nie załatwicie biletów to poradzę sobie inaczej. Przykro mi...
- Daj spokój. - Liam pogładził mnie po głowie - załatwię Ci zaraz bilety jeszcze na dziś.
- Dzięki. Jesteś kochany. - przytuliłam go mocno. - Muszę was niestety przeprosić.. Ale zostało mi kilka spraw do załatwienia. - popatrzyłam na puste miejsce.
Podniosłam się delikatnie i opuściłam jadalnie. Wyszłam po schodach na piętro gdzie znajdował się mój pokój chciałam sprawdzić dokładnie czy wszystko zabrałam. Pod drzwiami siedział po turecku Mulat patrząc się na własne buty. Podeszłam do niego i osunęłam się by znaleźć się koło niego.
- Nie zostawiaj mnie błagam... - mówił łamliwym głosem.
- Zayn... Ja muszę..
- Pójdziesz do szkoły zaraz jak wrócimy z trasy. Na studia. Spełnisz marzenia. Błagam nie zostawiaj mnie.
Odpowiedziałam mu milczeniem. Oparłam delikatnie głowę o jego ramię. Dźwięk mojego telefonu przerwał nam tą chwilę. Wyciągnęłam go z kieszeni.
- Kto to? - zapytał nie pewnie.
- Liam.. Załatwił mi samolot o 20 dziś.
- Ale my, wtedy mamy koncert...
Przytaknęłam mu głową.
- Nie pójdę na spotkanie z fanami. Odprowadzę Cię.
- Nie możesz. Jesteś w pracy.
- Moja praca była do czasu gdy nie zmuszali mnie do rzeczy, których nie chce robić.
- Nie pozwalam Ci nigdzie ze mną iść. Nie chce tego. Nie chce pożegnań.
Wstałam i otworzyłam drzwi, przez co Malik wpadł o mojego pokoju. To automatycznie rozluźniło sytuację. Wybuchłam głośnym śmiechem,a on mi zawtórował.
-  Wstawaj geniuszu. - wydukałam między salwami śmiechu.
Wyciągnęłam do niego rękę by mu pomóc, on jednak bezczelnie mnie pociągnął w dół. Więc spadłam na niego. Nasze usta były milimetry od siebie, ciała idealnie pasowały. Jego ręka była na mojej tali, a druga odgarniała włosy z twarzy. Patrzył mi prosto w oczy.
- Kocham Cię Elizabet Tomson... Kocham Cię jak nikogo nie kochałem i chcę być z Tobą do końca świata.
W odpowiedzi wpiłam się w jego usta, a on odwzajemnił pocałunek.
- Co się tu do... Ojej przepraszam, nic nie widziałem. - Powiedział zmieszany Hazza i zniknął u siebie.
Od razu oderwałam się od Mulata i wstałam szybko na nogi.
- A było tak miło.. Dzięki Hazz. - Mruknął pod nosem.
- Wejdziesz? - pokazałam zachęcającym ruchem ręki.
- Tylko na chwilkę. Wiesz, zaraz będziemy pewnie jechać już na próby.
Zamknęłam za nami drzwi.
- Włączysz laptopa? Muszę poinformować tatę o moich planach.
- To on jeszcze nie wie, że wracasz?
Zaprzeczyłam ruchem głowy.  Podałam mu komputer, a ja zaczęłam chodzić po pomieszczeniu i dokładnie się rozglądać czy wszystko wzięłam.
- Zapalimy? - zaproponowałam.
- Ewidentnie za dużo palisz Tomson.
- Gadasz głupoty Malik.
Wyszliśmy na balkon i usiedliśmy na barierkach. Wyciągnęłam paczkę i poczęstowałam go, oraz sama wzięłam jednego i odpaliłam. Wzięłam dużego bucha i zaciągnęłam się, aż zaczęło drapać mnie w gardło. Wypaliłam szybko papierosa i weszłam do pokoju biorąc automatycznie laptopa do rąk i przeszukując kontakty dostępne. Niestety taty w nich nie było.
- Nosz... Gdzie mój telefon? - rozglądałam się po pokoju.
- Masz zadzwoń ode mnie. - zaproponował Mulat.
- Tylko do siebie. Może nie jest wyciszony.
Wzięłam jego komórkę i wykręciłam swój numer. Na jego ekranie pojawiła się nazwa "Kochanie ♥" uśmiechnęłam się mimochodem i starałam się dosłyszeć minimalne dźwięki.
- Mam! - wykrzyknął Malik wychodząc z łazienki.
- O dziękuje! - podałam mu jego własność, a on odłożył ją na szafkę.
Napisałam szybko sms do taty, by wszedł na Skajpaja i rozsiadłam się po turecku na łóżku.
- To ja już może pójdę... - Malik podrapał się po głowie.
- Niee! - krzyknęłam dość głośno. - Zostań, chcę żebyś był przy tej rozmowie.
Minęło kilka minut, aż w końcu mój tata stał się dostępny i pierwszy zadzwonił do mnie.
- No hej, stało się coś? - mówił lekko poddenerwowany.
- Ym... Nie tylko muszę Ci coś powiedzieć. - Malik pokazał się w kamerce.
- Oh wróciliście do siebie! - powiedział w ojczystym języku.
- Niee, tato nieee! - powiedziałam przeciągle.
- To o co chodzi. - uniósł pytająco brew.
- Wyjeżdżam.. Wracam do Polski.
- CO?! - usłyszałam krzyk który mógł rozwalać ściany.
- Wracam do Polski, idę na studia, spełnię marzenia. Będzie dobrze tato.
- Kiedy wyjeżdżasz?
- Za kilka godzin.
- Co... Ale przecież..
- To już podjęta decyzja tato. Wszystko będzie dobrze.
Pokręcił znacząco głową.
- Hm.. Tato muszę kończyć. - wysłałam mu buziaka i zakończyłam rozmowę.
- Mogę skorzystać z Twojego laptopa?- zapytał nieśmiało Zayn.
- Jasne bierz go! - podałam mu komputer.- A ja zapalę.
- Żartujesz? Nie minęło nawet 30 min odkąd paliliśmy...
- Zawsze tak mam gdy się denerwuje. Obiecuję że to już ostatni dziś - wyszłam na zewnątrz. - w Twoim towarzystwie - dodałam odrobinę ciszej.
- Słyszałem to El!
Wybuchłam głośnym śmiechem. Lewo wychyliłam się za barierkę rozbłysły fleszę, które oślepiły mnie i musiałam się cofnąć.
- Szlak...
- Stało się coś? - Malik podszedł do barierki by zobaczyć o co mi chodzi.
- Zayn n...
Za późno. Kolejne błyski.
Mulat wystawił im środkowego palca i wyciągnął paczkę papierosów z kieszonki. Miał gdzieś możliwe konsekwencje z tego czynu. Ja natomiast wróciłam lekko zaniepokojona do pokoju. Telefon Malika wydał znajomy dźwięk.
- Zayn - wychyliłam się lekko zza drzwi - Telefon Ci dzwoni.
- Sprawdź kto jakbyś mogła. - nie odwrócił nawet wzroku z fotoreporterów.
Sięgnęłam po jego własność i spojrzałam na wyświetlacz, na którym pisało "fioletowa" zaśmiałam się cicho.
- Jakaś fioletowa dzwoni.
- Odbierz i powiedz, że nie mogę rozmawiać.
- Ale Z...
- Bez żadnego ale!
Zrobiłam jak mi kazał i przycisnęłam zieloną słuchawkę.
- Zayn, Zayn! - rozległ się piskliwy głos.
- Nie, Elizabet. Zayn kazał Ci przekazać, że nie może teraz z Tobą rozmawiać.
- Oh jak to nie może? Masz mi go dać natychmiast do telefonu! - słyszałam jak tupnęła nogą.
- Sorry królewno, nie dziś. Zadzwoń może później. - rozłączyłam ją.
- Muszę już iść.. - powiedział niechętnie schodząc z balkonu.
- Dobrze..
Przytulił mnie niepewnie i wyszedł za drzwi. Lot miałam dopiero za kilka godzin. Ale nie chciałam tutaj zostać. Wiedziałam, że pożegnanie będzie bolesne. Chciałam tego ominąć wynieść się stąd bez wiedzy wszystkich. Sięgnęłam bez zastanowienia telefon i wybrałam numer taxi. Napisałam chłopcom krótką karteczkę, że już pojechałam. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i udałam się pod tylne wyjście gdzie miało na mnie czekać już auto. Bez większego szumu opuściłam okolicę hotelu.
- Gdzie jedziemy? - zapytał kierowca.
- Na lotnisko...
Patrzyłam na migające mi sylwetki ludzi. Czułam jak mój telefon co chwila mi wibruje w kieszonce. Nie odbierałam. Zaczynałam dziś nowy etap. Znowu jako zwykły człowiek. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wyłączyłam ją, przy okazji odrzucając połączenie od Harrego.

*Oczami Zayna*

Nie odbiera, wciąż ta sama głucha cisza. Jak mogła nam to zrobić? Swoim przyjaciołom? Wyjechała bez żadnego pożegnania. Zostawiając tylko głupi świstek papieru na którym pisało " Nienawidzę pożegnań. Wyjechałam, mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnicie. Kocham was. El". Dlaczego ja ją wtedy zostawiłem? Samą w tym pokoju.. Zaraz po tym głupim telefonie...
- Ej Zayn! - Liam uderzył mnie mocno w ramię.
- Auć .- pomasowałem obolałe miejsce.
- Uprosiłem Paula, żeby odwołał spotkanie z fanami.- uśmiechnął się do mnie.
- To.. To znaczy...
- Jedź szybko! Jej odlot jest za niecałą godzinę!
Nie potrzebowałem nic więcej. W pośpiechu ściągnąłem stopery i rzuciłem gdzieś w kąt. Jak poparzony wypadłem z budynku, przeszukując w drodze do auta kieszenie.
- Mam! - krzyknąłem z radości gdy znalazłem  je w tylnej kieszeni spodni.
Wsiadłem do auta i odpaliłem go. Ledwo silnik się uruchomił a ja czułam jak już pędzę głównymi ulicami Dublina. Miałem tylko nadzieję, że zdążę na czas. Może uda mi się ją zatrzymać? Może zadecydowała o tym pod wpływem jakiejś głupiej chwili? Nim się obejrzałem byłem już pod budynkiem lotniska. Znalazłem gdzieś w oddali miejsce parkingowe. Wysiadłem z auta, zamknąłem je i pobiegłem w kierunku wejścia. Oczywiście zwróciłem na siebie uwagę. Fanki, które niestety były wszędzie zaczęły mnie gonić i prosić o autografy. Nie było ich dużo, reszta pewnie czekała na chłopaków przed hotelem lub pod areną. Ale te które tutaj się znajdowały były natarczywe. Wszedłem na lotnisko i zacząłem szukać mojej ukochanej. Niestety nigdzie jej nie widziałem.
- Odlot samolotu A76 do Polski będzie odbywał się zgodnie z planami. Osoby z biletami proszone są do odprawy przy stanowisku 12. - męski głos rozległ się z głośników.
Byłem uratowany. Szukałem wzrokiem wcześniej wymienionego miejsca.. 9.. 10... 11... JEST! 12. Ludzie powoli ustawiali się do kolejki przy odprawie. Zobaczyłem jej długie brązowe włosy i fioletową walizkę. Stała pierwsza w kolejce
- Elizabet! - krzyknąłem z całych sił.
Zacząłem przepychać się przez tłumy nagle metry które nas dzieliły zmieniły się na kilometry. A sekundy na godzinę. Znikła... Przeszła przez odprawę. Czyli to nie był głupi pomysł... Odleciała do Polski, zostawiając nas wszystkich bez słowa pożegnania.

* * *
No i mamy ostatni rozdział.
Mam nadzieję, że się spodoba.
Przed nami jeszcze epilog.
Jeśli chodzi o nowe opowiadanie.
To pojawi się ono tutaj, nie będę
zakładać nowego bloga.
Mam nadzieję, że zakończenie się spodoba.
Wiem, że krótkie ale wyszło mniej więcej
tak jak chciałam. : )